Więcej

    Nie wszyscy mogli wrócić: 81. rocznica wywózki Polaków

    Czytaj również...

    10 lutego 1940 r. rozpoczęły się masowe wywózki Polaków z terenów zajętych przez Armię Czerwoną na Wschód
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    10 lutego 1940 r. to w historii Kresów data symboliczna. Właśnie w tym dniu rozpoczęły się masowe wywózki Polaków z terenów zajętych przez Armię Czerwoną na Wschód. Nie były to jednak ani pierwsze, ani ostatnie z represji, jakim podlegali Polacy w sowieckim państwie.

    Setki tysięcy wysiedlonych

    – Na terenach zajętych przez Związek Sowiecki po 17 września 1939 r. NKWD rozpoczęło natychmiast bardzo intensywną akcję poszukiwania i wyłapywania wszystkich, których można było uznać za elementy niepożądane, potencjalnych przeciwników władzy sowieckiej. Była to grupa bardzo szeroka, ponieważ byli to zarówno urzędnicy państwowi, policjanci, wojskowi, ich rodziny oraz inne osoby znaczące ze środowisk inteligenckich – opowiada dr Piotr Kościński z Fundacji Joachima Lelewela.

    Jak wyjaśnia rozmówca „Kuriera Wileńskiego”, NKWD chciało oczyścić ten obszar z elementów niepożądanych, a najprostszym pomysłem, znanym jeszcze z carskiej Rosji, było po prostu wysiedlenie tych ludzi daleko od ich miejsc zamieszkania na Wschód. Trafiali oni na szeroko pojęty Sybir, a więc nie tylko geograficzną Syberię, ale również w inne, odległe tereny sowieckiego imperium.

    Oczywiście, już sama podróż dla niektórych była tak wyczerpująca, że jej nie przeżyli, wielu zmarło też z powodu braku zaspokojenia podstawowych potrzeb na miejscu zesłania. – Grupa osób, która została uznana za najbardziej niebezpieczną i zostały im postawione jakieś konkretne zarzuty, trafiała do łagrów, ale również zwykli zesłańcy nie mieli pełnej swobody poruszania się czy możliwości podjęcia pracy – zauważa przedstawiciel Fundacji.

    W lutym 1940 r. deportowano łącznie ok. 140 tys. polskich obywateli.  Masowe zsyłki rozpoczęte 10 lutego władze sowieckie kontynuowały w następnych miesiącach – kolejne wielkie akcje deportacyjne przeprowadzono 13 kwietnia, na przełomie czerwca i lipca oraz w maju i czerwcu 1941 r. Z terenów przedwojennej Polski wywożono również mniejsze, kilkusetosobowe grupy ludzi.

    Czytaj więcej: Agresja przesłoniona kłamstwem

    Dlaczego Polacy?

    Na miejscu zesłania okazywało się często, że deportowani w 1940 r. nie byli pierwszymi, którzy mówili po polsku. – Często na miejscach zesłania spotykali swoich rodaków, którzy zesłani zostali tam w latach wcześniejszych, bo deportacje okresu wojny nie były początkiem, ale kontynuacją polityki Stalina wobec narodu polskiego – zauważa Kościński.

    Jak zauważa rozmówca „Kuriera Wileńskiego”, polityka sowiecka wobec Polaków ukształtowała się na długo przed wojną. – W latach dwudziestych i na początku lat trzydziestych dominowała polityka, zgodnie z którą różne narody zamieszkujące Związek Sowiecki miały mieć prawo do oświaty, kultury i pracy we własnym języku, co obejmowało również Polaków. Oczywiście nie chodziło o budowanie tożsamości narodowej. Wiązano po prostu pewne nadzieje z sowietyzacją części polskiej ludności, wychowania pokolenia bolszewickich Polaków, którzy mogliby stanowić kadry w przypadku wojny i budowy nowej, bolszewickiej Polski. Istniały więc polskie szkoły, kilkadziesiąt tytułów polskich gazet, instytuty pedagogiczne, czytelnie. Stopniowo ta polityka się zmieniła. Wpłynęły na to zapewne jej niewielkie sukcesy, bo Polacy nie byli dobrym materiałem na bolszewików, bardzo źle reagowali na zamykanie kościołów i wywożenie księży, nie spieszyli się ze wstępowaniem do partii. Wpływ na zmianę polityki wobec Polaków miała również śmierć takich „opiekunów” polskich spraw, jak Marchlewski i Dzierżyński. Pewne znaczenie miała również niechęć Stalina i jego współpracowników do Polaków – mówi Kościński.

    Już na początku lat trzydziestych rozpoczęto walkę z Kościołem rzymskokatolickim, represje wobec wiernych oraz fizyczną likwidację duchowieństwa. Za specyficznie „polską operację” uznać można rozpoczęcie w 1933 r. likwidacji nielicznej, nowej komunistycznej inteligencji polskiej w ramach prowokacyjnej „sprawy POW”.

    Wkrótce potem rozpoczęto akcje likwidacji polskiego szkolnictwa, prasy, ośrodków kultury i  rozwiązano polskie jednostki autonomiczne rejonów i rad wiejskich. Polacy coraz bardziej doświadczali dyskryminacji, co wyrażało się również w zwolnieniach z zakładów o znaczeniu strategicznym. W 1936 r. rozpoczęto na Ukrainie masowe deportacje rodzin polskich oraz w mniejszej skali rodzin niemieckich do Kazachstanu. Szczytem prześladowań była tzw. operacja polska przeprowadzona w latach 1937-1938. Według dokumentów NKWD skazano wówczas prawie 140 tys. osób, z tego zamordowano strzałem w tył głowy nie mniej niż 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w łagrach. Wyroki były wykonywane natychmiast.

    – Kilka lat temu Helena Trybel, matka byłego premiera Ukrainy Jurija Jechanurowa, powiedziała, że Polacy w ZSRS byli tak zagrożeni jak Żydzi w III Rzeszy. To bardzo mocne słowa, ale nie ma w nich przesady. Wpis o narodowości w sowieckim dowodzie tożsamości w pewnych okolicznościach był po prostu wyrokiem śmierci – mówi Kościński.

    O sowieckich represjach wobec Polaków opowiada dr Piotr Kościński z Fundacji Joachima Lelewela
    | Fot. Olga Alehno/FPPnW

    Jacyś Polacy okazali się jednak potrzebni

    – Po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej okazało się, że potrzebni są polscy żołnierze. Potem, wraz z rozwojem sytuacji, potrzebni okazali się również polscy komuniści, by stworzyć zależny od Moskwy rząd. Kurs został więc nieco zmieniony, wyciągnięto osoby takie, jak Bolesław Bierut, który faktycznie był agentem NKWD. Ci nowi polscy komuniści byli działaczami bez żadnego znaczenia. Nie mogły być to osoby, które odgrywałyby jakąkolwiek rolę przed wojną, bo tych działaczy NKWD po prostu wymordowało w 1937 i 1938 r. – wyjaśnia Kościński.

    Pojawiła się wówczas szansa na powrót z zesłania i łagrów. Część wywiezionych dołączyła do formowanej na terenie ZSRS armii gen. Władysława Andersa. Szansą na opuszczenie Syberii było również wstąpienie do tworzonej pod auspicjami Moskwy i za zgodą Stalina Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, będącej zalążkiem późniejszego „ludowego” Wojska Polskiego.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Kościński wspomina również swoją rozmowę z jedną z wysiedlonych.  – Powiedziała, że nienawidzi co prawda komunistów, ale trzeba przyznać, że przynajmniej część zesłańców udało im się ściągnąć.

    Czytaj więcej: 80. rocznica deportacji ludności polskiej do ZSRR

    Nie wszyscy mogli wrócić

    – Trzeba również zauważyć, że była bardzo znacząca różnica pomiędzy tymi, których deportowano z kresów II RP po 17 września, a Polakami, którzy zostali deportowani wcześniej, w latach 30. Obywatele II RP, jeśli oczywiście udało im się przeżyć w łagrach czy na zesłaniu, mieli jakąś szansę na powrót do Polski. Była to oczywiście inna Polska, w innych granicach, więc często nie był to powrót do własnego domu, ale wielu, jeśli tylko udało im się o takiej możliwości dowiedzieć, postanowiło z niej skorzystać – zauważa rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.

    Osoby, które były deportowane w 1936 r. z terenów włączonych do Związku Sowieckiego, już przed wojną nie miały jednak żadnej szansy na powrót, bo w świetle prawa byli obywatelami sowieckimi. Było to ok. 60 tys. Polaków, zesłanych przede wszystkim na teren Kazachstanu. Niewielkiej części z nich udało się potem wrócić na Ukrainę, a szansę na wyjazd do Polski po wielu latach zyskali dopiero ich potomkowie – mówi przedstawiciel Fundacji Lelewela.

    Warto jednak zauważyć, że także „potrzebni Polacy” nie zmienili diametralnie położenia polskiej ludności na terenach objętych sowiecką władzą. Deportacje ludności polskiej w głąb ZSRS z lat 1940–1941 nie były ostatnimi. Po ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej na teren Polski w 1944 r. syberyjskie stepy stały się miejscem zesłania lub więzienia nowych grup niepożądanych elementów w sowieckim państwie. Do łagrów trafiali żołnierze AK, przedstawiciele inteligencji i kolejne rodziny, które uznano za niepożądane w sowieckim społeczeństwie.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wileńskie groby nie ujawniają łatwo swoich tajemnic 

    Poszukiwania przywódcy wileńskich reformatów rozpoczęło Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy (lit. Lietuvos gyventojų genocido ir rezistencijos tyrimo centras - LGGiRTC).  Inicjatywa wyszła od litewskich reformatów – Propozycja rozpoczęcia poszukiwań wyszła od środowiska litewskiego Kościoła reformowanego, dla którego niewątpliwie...

    Połączenie tradycji i współczesności. Noc Świętojańska w Rudominie

    Najkrótsza noc w roku jest hucznie obchodzona w Rudominie od wielu lat i stała się najważniejszym z wydarzeń organizowanych przez Centrum Kultury w Rudominie. W tym roku ponownie organizatorzy mówią o rekordowej widowni. Kolejny rekord w Rudominie i zaproszenie do...

    Film o sile pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie

    Film powstawał w ubiegłym roku m.in. na Litwie. Realizatorzy odwiedzili okolice wsi Mamowo, Inklaryszki, Połuknie i oczywiście cmentarz na Rossie. W produkcję zaangażowali się również Polacy z Wileńszczyzny. O miejscach związanych z powstaniem styczniowym i jego bohaterami opowiadali: Irena...

    Zginęła cała wioska… Pamięć przywrócona [Z GALERIĄ]

    Ilona Lewandowska: Kim byli mieszkańcy Pirciupi w czasie wojny?  Rytas Narvydas: Zwykli, spokojni ludzie, zajmujący się rolnictwem, pszczelarstwem. Jeśli chodzi o skład narodowościowy, byli to przede wszystkim Litwini, choć wieś w okresie międzywojennym znajdowała się w granicach Polski. Dlaczego zginęli?...