Ministerstwo Oświaty, Nauki i Sportu Republiki Litewskiej chce reformy programu nauczania w klasach średnich, tj. III-IV klasach gimnazjum i 11-12 klasach szkół średnich. Zamierzenie jest szczytne: „mniej przedmiotów obowiązkowych, w związku z czym wolność wyboru ucznia nie będzie ograniczana”. Efekt? Klasy średnie bez języka polskiego. Uwagi i propozycje do planów ministerstwo będzie przyjmowało do 3 maja.
Aktualizacja — teraz już wiemy, że ministerstwo poprawiło dokument. Nowa wersja pojawiła się już wieczorem. Choć wciąż zajęcia wyniosą 4 godziny, a nie jak poprzednio 5, to język ojczysty wrócił do puli obowiązkowych. Wkrótce potem pojawiła się trzecia aktualizacja — język ojczysty jako obowiązkowy, do wyboru 4 bądź 5 godzin tygodniowo, czyli pełny zakres tego, co wcześniej.
Czytaj więcej: Resort oświaty poprawił plan programu. Język polski zostaje jako obowiązkowy oraz Język ojczysty 4-5 godzin tygodniowo, obowiązkowy. Ministerstwo spełniło apele społeczności
Uczniowie na Litwie klas średnich, czyli klas 11-12 szkół średnich lub III-IV gimnazjalnych, mogą sami wybrać, czego chcą się uczyć. Trzy, a w szkołach mniejszości narodowych cztery, pozycje są obowiązkowe — to znaczy, że nie można z nich zrezygnować, ale można wybrać liczbę godzin. Więcej godzin na poziomie A (rozszerzonym), mniej na poziomie B (ogólnym).
W imię ułatwienia zrezygnuj z ojczystej mowy
Obecnie w szkołach mniejszości narodowych w klasach średnich na Litwie uczniowie mają cztery obowiązkowe pozycje: język litewski, matematyka oraz wychowanie fizyczne. W polskich szkołach dochodzi język polski jako ojczysty.
Co chce zmienić nowy program Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu? Chce „ułatwić” — obowiązkowy pozostanie tylko litewski i matematyka, pośrednio także wychowanie fizyczne. Język ojczysty nie będzie obowiązkowy. To znaczy, że uczeń w polskiej szkole w obliczu dużego obciążenia będzie mógł z polskiego języka zrezygnować.
Czytaj więcej: Język polski – dla idei czy dla korzyści?
Dla chcącego nic… Łatwego
To nie wszystko. Nawet, jeśli uczeń w samozaparciu zdecyduje się na uczęszczanie na lekcję języka polskiego, to nie będzie mógł tego robić w wymiarze 5 godzin tygodniowo, jak mógł dotychczas wybierając poziom A, rozszerzony.
Teraz będzie musiał się zadowolić tylko 4 godzinami tygodniowo. Nowy program zakłada też, że można wybrać do trzech języków obcych. W efekcie szkoła polska nie różniłaby się niczym od litewskiej — polski język jest dopuszczony jako obcy, ale nie jest konieczny.
Wyczucie czasu
Pomysł taki pojawił się w okolicach, gdy Polska i Litwa świętują 230. rocznicę podpisania Konstytucji 3 maja. Mówi się o 27. rocznicy podpisania traktatu pomiędzy Polską i Litwą o dobrosąsiedzkich relacjach. Coraz więcej mówi się o wspólnym dziedzictwie kulturowym i narodowym, także w obliczu odradzania się podmiotowości narodu białoruskiego.
Plan programu w takim brzmieniu publikuje się w czasie, gdy przygotowywana jest ustawa o mniejszościach narodowych i relacje z Polską rozwijają się w najlepsze. W momencie, gdy relacje gospodarcze obu krajów są coraz bliższe, jak nigdy dotąd widoczne jest zapotrzebowanie na znajomość obu języków oraz zrozumienia kontekstu kulturowego. W momencie, gdy Rosja puszcza propagandowy przekaz o gnębionych mniejszościach, aby tym destabilizować kraje sąsiednie. W chwili domykania szkolnictwa polskiego na Białorusi przez reżim Łukaszenki.
Czytaj więcej: Polska szkoła w Brześciu na Białorusi przestała istnieć. Sąd zdecydował o likwidacji
Ciężkie konsekwencje
Jeśli plan zostanie zrealizowany w pierwotnej formie, konsekwencje będą bardzo ciężkie. Ich rodzaje można podzielić na trzy rodzaje — konsekwencje społeczne, wizerunkowe i dotyczące bezpieczeństwa.
Konsekwencje społeczne
Na pierwszy strzał weźmiemy konsekwencje społeczne.
Problem maturzystów, którzy chcą studiować w Polsce. Uczniowie szkół polskich będą mieli większy kłopot z udowodnieniem dobrej znajomości języka polskiego przy składaniu dokumentów na uczelnie wyższe w Polsce.
Niższa znajomość języka ojczystego, Litwa traci naturalny skarb polskojęzycznych obywateli, z wiekowymi tradycjami językowymi. Wyobraźmy analogiczną sytuację, gdzie uczeń w szkole litewskiej może wybrać język angielski czy język litewski. Kierując się logiką, że litewski i tak już zna, a angielski daje większego kopa w karierze zawodowej, część prawdopodobnie wybierze i tak angielski. Nie inaczej będzie w równaniu 'język polski kontra cała reszta’, szczególnie gdy polski wciąż nie jest uznawany przy rekrutacji na uczelnie na Litwie.
Mniej osób, których znajomość języka polskiego i kultury może zostać wykorzystana na rynku pracy. Ostatnie dwa lata w klasie średniej służą właśnie szlifowaniu wysokich kompetencji językowych z naciskiem na znajomość literatury i kultury. Rozwijający się intensywnie biznes polsko-litewski chłonie dwujęzycznych specjalistów jak gąbka. Może przestać, bo kompetencje językowe będą miałkie.
Potęgowanie psychologicznego napięcia i frustracji u młodych ludzi. Mniejszości narodowe, którym po raz kolejny odbiera się język ojczysty, będą miały wyrwę w tożsamości, będzie ona coraz częściej wstydliwym piętnem. Nie ma bardziej toksycznej osoby, która wewnętrznie się nienawidzi — dotyczy to wszystkich sfer tożsamości. Choć wątpliwe jest, aby takie było zamierzenie twórców planu programu, to taki ma to ostateczny wydźwięk.
Czytaj więcej: „Litwa stoi w obliczu polskiej okupacji” — nowe oblicze litewskiego nacjonalizmu
Konsekwencje wizerunkowe
Konsekwencje wizerunkowe będą druzgocące.
Do koalicji rządzącej przylgnie etykieta ultranacjonalistów, którą tak długo z siebie zdrapywali. Ekipa rządząca zawarła postulaty dotyczące mniejszości narodowych w umowie koalicyjnej. Obrała kurs na zmianę narracji wobec mniejszości polskiej na Litwie jak i Rzeczypospolitej Polskiej. Realizacja programu oświaty w tej formie będzie przekreśleniem wszelkich starań i potwierdzeniem dla wszystkich, którzy wobec zapisanych deklaracji byli sceptyczni — „a nie mówiłem, antypolacy!”. Zresztą, dokładnie ten sam problem będzie miał konsekwencje dla bezpieczeństwa kraju, ale to za chwilę.
Przypieczętuje zarzuty o nieszczerość. Harmonogram prac Sejmu jak i plan rządu — gdzie znajdują się takie sprawy jak związki partnerskie, ustawa o mniejszościach, pisownia nazwisk — mówi „chcemy stworzyć Litwę dla wszystkich”. Program resortu oświaty ten komunikat poprawi: „chcemy stworzyć Litwę dla wszystkich Litwinów”. W oczach stają słynne marsze 11 marca z okrzykiem „Litwa dla Litwinów”, które stały kością w gardle w relacjach z obywatelami polskiej narodowości.
Przylgnięcie wizerunku dzielącego na obywateli lepszych i gorszych. Pomysły przedstawione przez resort oświaty spychają litewskiego Polaka znów do poziomu podopiecznego, który musi opiekunom być wdzięczny, że w ogóle o nim pamięta. W ostatnich latach udało się przekonać opinię publiczną, że Polak jest płatnikiem podatków tak samo jak każdy inny obywatel, chce pracować na rzecz Litwy i swojej społeczności narodowej — i jedno drugiemu nie przeczy. Teraz chce się to przekreślić.
Utrata jednego z najsilniejszych orędowników w Europie — Polski i Polaków. Obywatele litewscy polskiej narodowości, gdy jechali za granicę, stanowili żywy przykład, że Litwa jest krajem nowoczesnym i atrakcyjnym. Zaawansowana cyfryzacja, duch skrzyżowania kultur, zaawansowana znajomość kilku języków i kultur ledwie po ukończeniu szkoły, celebrowanie swojej tożsamości w duchu miłości do własnego narodu jak i własnego kraju. Jeśli Litwa zrealizuje program w tej formie, zaprzepaści wypracowany dotychczas wizerunek w oczach Polaków.
Czytaj więcej: „Lietuva brangi” po polsku. Łódzcy chórzyści pamiętali o 11 marca
Konsekwencje dotyczące bezpieczeństwa
Ostatecznie, nie mniej ważne okażą się konsekwencje dotyczące bezpieczeństwa.
Rosyjska propaganda dostanie od Litwy prezent. Rosja od wielu lat nie miała okazji powtórzyć narracji, że oto mniejszości na Litwie są dyskryminowane, a Rosja chętnie się za nimi wstawi. Dodać do tego sprawę obywatelstw Rosjan na Łotwie i roszczeń terytorialnych Estonii i voilà — narracja ma ręce i nogi, można zacząć jątrzyć o nacjonalizmie krajów bałtyckich. Litwa w ten sposób da Rosji wyczekiwany argument.
Polacy na Litwie dostaną sygnał, że Litwa to nie ich kraj. Polacy na Litwie znów dostaną pstryczka w nos — program pokaże im, że ich język i kultura są sprawami drugorzędnymi. Są więc drugorzędnymi obywatelami. W programie resortu oświaty znajduje się pomysł na przedmiot pt. „historia walk o wolność” — w orkiestrze, z której zostaną wywalone mniejszości narodowe, będzie to miało brzmienie kakofoniczne. Wiemy, do czego to prowadzi — i żyliśmy myślą, że te czasy minęły.
Nawożenie ultranacjonalizmów. Na krzywdzącej narracji powstają siły, które na krzywdzie chcą zbić kapitał polityczny. Nie można dopuścić do tego, aby ultranacjonalizmy kiełkowały w młodych obywatelach, którzy przecież mają prowadzić Litwę ku przyszłości. To kwestia spójności społeczeństwa obywatelskiego.
Uwagi do 3 maja, ale to nie czas na propozycje
Uwagi dotyczące planu programu można zgłaszać do 3 maja. Do ministerstwa swoje pismo wysłało już Stowarzyszenie Polonistów na Litwie. Więcej na ten temat opowie Danuta Szejnicka, prezes owego stowarzyszenia, w specjalnym wywiadzie na temat planu ministerstwa. Wywiad ukaże się w najbliższym wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” 1 maja.
Czytaj więcej: Wiec w obronie szkolnictwa polskiego na Litwie
Do ministerstwa z pewnością wpłynie jeszcze niejedno pismo w tej sprawie. Sprawa ta nie przejdzie — bo nie może — bez echa.
Można liczyć na inny obrót spraw, ponieważ wątpliwym jest, aby minister oświaty, nauki i sportu Jurgita Šiugždinienė taki program przedstawiała celowo. Dotychczas nie padały z jej ust nacjonalistyczne uwagi odnośnie mniejszości, a doświadczenie zawodowe jako prorektor do spraw studentów czy dyrektor Departamentu Strategicznego Zarządzania w Radzie Premiera pokazuje, że jest to osoba świadoma wrażliwości tematu.
Niestety, kwestia języka ojczystego to nie jest sprawa do negocjacji. Wyrzucenie tego przedmiotu z grupy obowiązkowych i zmniejszenie jego godzin nie może podlegać dyskusji. Ministerstwo musi z tego pomysłu całkowicie zrezygnować i przeformułować plan lub liczyć się ze wszystkimi konsekwencjami, jakie takie zmiany mogą przynieść. Odpowiedzialność za nie spadnie na decydentów osobiście.
Aktualizacja — wiemy, że ministerstwo poprawiło już dokument. Pojawił się na stronie resortu tego samego dnia.