Więcej

    Pomidory z… babci

    Uwaga! Poniższy tekst nie jest wskazany do czytania przez osoby w wieku podeszłym z powodu możliwego wywołania skutków ubocznych w rodzaju zdrowotnych turbulencji przyśpieszających zakończenie procesu egzystencji ziemskiej.

    Już myślałem, że temat „porządkowania zmarłych” jest definitywnie zamknięty. Do tradycyjnego pochówku w trumnie doszły prochy w urnach, które to Kościół katolicki w końcu zaaprobował. Ale z wyraźnym zastrzeżeniem, żeby nie było żadnej „zabawy” z rozsiewaniem po morzach czy górach.

    Słyszeliście pewnie o dewiacjach w rodzaju pierścionka czy łańcuszka z „oczkiem ukochanego”, ale żeby zaczęła się plenić taka nowa, „ekologiczna”, zaraza, to już czort wie co! Nowy Jork został szóstym już stanem USA, który zezwala na pochówek metodą „kompostowania” zmarłych. Ma to być przyjazna dla środowiska alternatywa. „Naturalna redukcja organiczna” zakłada rozkład ciała w glebie, traktowanej następnie jako kompost i mniejsze koszty o 2 500 dolarów w porównaniu do tradycyjnego pochówku.

    Darujmy sobie opis skomplikowanego procederu „kompostowania”, konstatując tylko, że po miesiącu bliscy otrzymują uzyskaną w ten sposób „glebę”. Można ją wykorzystać do sadzenia kwiatów, warzyw lub drzew…

    Horror!

    Co więc zrobić, by ekopostępowi potomkowie nie zrobili z nami to, co by nam się nie za bardzo spodobało?!

    Proste — spisać testament, póki pióro jeszcze da się w garści utrzymać. I zaznaczyć wyraźnie, by nie było żadnych „ogórków od Wujka”, bo inaczej „ostro się, cholery strujecie!…”.

    Czytaj więcej: Nietypowe ceremonie pogrzebowe