Justyna Giedrojć: W telewizji zadebiutowałaś jeszcze w czasie studiów. Po długiej przerwie wróciłaś na ekrany. Co Cię do tego skłoniło?
Agnieszka Skinder: „Wiadomości” w telewizji regionalnej Vilsat TV, a później „11 kanalas” zaczęłam prowadzić, gdy byłam na trzecim roku studiów filologii polskiej na Uniwersytecie Wileńskim. Po jakimś czasie zaczęłam też prowadzić rozmowy w studiu, programy autorskie. Bardzo lubiłam tę pracę, młody zespół dziennikarski. Doświadczenie, które zdobyłam, było dla mnie bardzo znaczące.
Przepracowałam w telewizji cztery lata. Los tak chciał, że na ekran wróciłam po długiej, bo aż dwudziestoletniej przerwie. Roman Gorecki-Mickiewicz założył wielokulturową, regionalną telewizję BM TV i zaproponował mi prowadzenie programu „Dialogi Wileńskie”. Program o tematyce kulturalnej wychodzi mniej więcej raz na miesiąc.
Kim są goście „Dialogów Wileńskich”?
Przede wszystkim są to ludzie, którzy wiele robią dla utrzymania polskości na Litwie. Rozmawiamy nie tylko o ich działalności, staram się odkryć dla siebie i dla widzów osobowość, pasje, zamiłowania moich rozmówców. Próbuję znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Czy to, że zgrana rodzina czworaczków Gancewskich potrafiła rozkochać w sobie Litwę i Polskę, być może jest zasługą tradycji rodzinnych? Jak się udało Barbarze Mieszkuniec wychować swoje dzieci w taki sposób, że tak pięknie mówią o swojej tożsamości, a kiedy śpiewają o „Ojczyźnie Polsce”, nie można się nie wzruszać? Dlaczego Niemenczyn stał się kolebką kultury polskiej, może ma z tym coś wspólnego zespół „Perła”, na czele z Germanem Komarowskim? Dlaczego muzealnik, poeta dr Józef Szostakowski jest tak lubiany, a muzeum w Borejkowszczyźnie jest tak popularne? W czym tkwi urok długoletniej konferansjerki „Wilii” Krystyny Korkuć? A Wioletta i Justyna Leonowicz – jak to jest możliwe, by pięcioro dzieci kierowniczki „Ojcowizny” kochało się w muzyce i folklorze wileńskim? Co przemawia najbardziej w humorze gawędziarzy wileńskich Ciotki Franukowej (Anna Adamowicz) i Wincuka Bałbatunszczyka (Dominik Kuziniewicz), jaka jest w ich historyjkach główna myśl, czy naprawdę tylko, by rozśmieszyć publiczność? A znani wileńscy biznesmeni – Mieczysław Subel czy Edmont Wołochowicz? Prowadzą biznes i mimo to porwała ich wena twórcza, a gdy mówią o swoim pochodzeniu, drży im głos i srebrzy się ledwo zauważalna łza. A nasi wspaniali malarze z Elipsy czy członkowie już zawodowego Polskiego Teatru „Studio” w Wilnie – jacy są, czym żyją? Na te i inne pytania widz najczęściej znajduje odpowiedzi. Ważną częścią naszego programu są popisy artystyczne moich rozmówców – śpiew, granie, poezja. Bardzo to lubimy całą ekipą telewizyjną.
Czytaj więcej: Józef Szostakowski, piewca Wileńszczyzny
Z „Wilią” jesteś związana przez większą część swego życia.
A tak naprawdę od kolebki, bo do zespołu uczęszczała moja mama. Już 30 lat jestem w zespole jako chórzystka i 20 lat jako konferansjerka. Córka Ewa również należy do „Wilii”. Właśnie kierowniczki „Wilii” – Renatę Brasel, Marzenę Suchocką, Beatę Bużyńską – zaprosiłam do pierwszego programu „Dialogów Wileńskich”, z nimi po raz pierwszy od 20 lat robiłam wywiad. Bardzo się denerwowałam, czy dam radę, czy rozgadam moje rozmówczynie, czy jeszcze potrafię pracować przed kamerą. Koleżanki zespołowe bardzo mi pomogły – miałam mniejszą tremę, ale wiadomo, że ze swoimi zawsze jest łatwiej. „Wilia” też pięknie śpiewała w studiu, gdy gościem programu był Arkadiusz Kobus, poeta, autor tekstów pieśni o Wilnie i nie tylko.
Czytaj więcej: Żegnając rok 2023 i witając 2024 — noworoczny koncert „Wilii”
W Twoim domu rodzinnym dziennikarstwo zawsze było obecne. Wybrałaś jednak inny kierunek studiów.
Wybrałam filologię polską na Uniwersytecie Wileńskim, bo chciałam studiować w swoim ojczystym języku. To była dopiero druga promocja tego kierunku i już wiele dobrego o tych studiach słyszałam od o rok starszych koleżanek. Po pewnym czasie studiowałam też w języku litewskim na tym samym uniwersytecie, zdobyłam stopień magistra marketingu i handlu międzynarodowego. Marketing dzisiaj jest moją podstawową pracą – prawie 20 lat pracuję w tej branży. Dziennikarstwo w moim życiu zawsze było obecne z racji zawodu mojej mamy, Krystyny Adamowicz, wieloletniej dziennikarki „Kuriera Wileńskiego”. Od mamy uczyłam się wyłapywania z życia ciekawych tematów. Mama nie pracuje już jako dziennikarka, ale działa społecznie, robi to z wielkim zaangażowaniem.
Czytaj więcej: Uhonorowano Krystynę Adamowicz — zwyciężczynię plebiscytu „Polak Roku 2022”
Po latach przerwy twoje artykuły ukazują się na łamach „Kuriera Wileńskiego”.
Nie jest ich wiele, są to przeważnie artykuły okolicznościowe. Od razu po studiach przez dwa lata pracowałam jako dziennikarka „Kuriera Wileńskiego”, potem zawodowo poszłam inną drogą. Zawsze jednak miałam kontakt z gazetą. Między innymi przez około 20 lat prowadziłam konkurs „Dziewczyna »Kuriera Wileńskiego« – Miss Polka Litwy”.
Co Cię najbardziej fascynuje w pracy dziennikarza?
Bycie w wirze wielu wydarzeń, możliwość poznania ciekawych ludzi. Dziennikarstwo pozwala też rozwinąć różne umiejętności. Jednak na tym etapie mojego życia odgrywa rolę epizodyczną. Jestem marketingowcem, ale praca moja jest bliska dziennikarstwu. Piszę artykuły do tzw. Internetu, prywatnej sieci firmowej, prowadzę korporacyjne spotkanie tematyczne po litewsku i angielsku. Lukę „pracy po polsku” wypełniają „Wilia” i „Dialogi Wileńskie”. Jest to też wspaniała odskocznia od codzienności.
Czy córka Ewa nie wykazuje zainteresowania dziennikarstwem?
Myślę, że Ewa mogłaby być bardzo dobrą dziennikarką. Dobrze pisze, szybko, logicznie i bardzo głęboko myśli. Wybrała studia psychologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Teraz mieszka w Warszawie.
Jakie pasje sprawiają Ci radość w życiu?
Nie będę tu oryginalna – bardzo lubię podróże, kino, teatr, dobrą lekturę i śpiew. Śpiewam nie tylko w zespole, żadne spotkanie towarzyskie nie odbywa się bez śpiewu, mam też śpiewających przyjaciół i rodzinę. Lubię wyznaczać cele i je osiągać, lubię ćwiczyć swoją siłę woli. Kiedy nie mam czasu na siłownię, staram się dużo chodzić. Brałam udział w wyzwaniu, gdzie codziennie przez dwa miesiące chodziłam średnio po 15–20 km. Udało się dwa razy przejść po 70 km w ciągu doby. To też sprawia mi ogromną radość, wiara w to, że wszystko jest możliwe.
Plany na rok 2024?
Nie mam wyjątkowych planów i celów, zobaczymy, co przyniesie ten rok. Z „Wilią” zamierzam wystąpić na Kaziukach w Poznaniu, wziąć udział we wspólnym wydarzeniu z zespołem „Lietuva” projekcie „Emilija”. Będzie to dramat muzyczny o Emilii Plater. „Wilia” weźmie też udział w festiwalu pieśni „Dainų šventė”. Będzie to wyjątkowe wydarzenie, polski zespół wystąpi na międzynarodowym festiwalu, który w 2024 r. obchodzi swoje 100-lecie. Latem planuję podróże, w tym też z zespołem do Gruzji. Rozpoczęłam dodatkową naukę, więc trzeba będzie dzielić czas także na dokształcanie się.
Czytaj więcej: Noworoczny koncert „Wilii” na pożegnanie roku
Jakie były święta bożonarodzeniowe w Twojej rodzinie?
Bardzo tradycyjne, jak co roku. Spotykamy się w Wigilię Bożego Narodzenia u mamy, każdy z nas powinien zawiesić swoją bombkę na dużej, żywej choince. Modlitwa, opłatek, składanie życzeń i kosztowanie 12 postnych dań, tradycyjnych i wileńskich. Ciągniemy siano spod obrusa, opowiadamy, jaki był mijający rok, dzielimy się prezentami od Świętego Mikołaja. Głównym akcentem jest śpiewanie kolęd i pasterka. W pierwszym dniu świąt zbieramy się u mnie w domu. Tu już bywa więcej gości, a zatem więcej śmiechu, śpiewu i jedzenia.
Czego życzyłabyś sobie i naszym Czytelnikom z okazji Nowego Roku?
Żyć w harmonii ze sobą i otaczającym światem, cieszyć się z każdego dnia, przeżywać prawdziwie radosne emocje. I oczywiście pokoju na całym świecie.
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 01 (02) 06-12/01/2024