Naukę rozpoczął w 1833 r. w szkole o.o. dominikanów w Nieświeżu, a zakończył w V klasie szkoły powiatowej w Nowogródku. W latach 1841-1844 pracował jako kancelista w zarządzie dóbr Radziwiłłowskich w Nieświeżu. W tym okresie ujawnił zdolności literackie, debiutował jako poeta w 1844 r. w „Athenaeum” gawędą „Pocztylion”. W 1844 r. ożenił się z siedemnastoletnią Pauliną Mitraszewską. Po ślubie wziął w dzierżawę folwark Załucze znajdujący się obecnie w rejonie stołbcowskim, obwodzie mińskim, nad górnym Niemnem. W Załuczu powstały „Przekłady poetów polsko-łacińskich” (t. 1-6, Wilno 1851-1852), tłumaczenia, drobne utwory poetyckie publikowane w czasopismach wileńskich zebrane w tomie „Gawędy i rymy ulotne” (Wilno 1853).
Początek przyjazdów
Z Załucza zaczęły się przyjazdy do Wilna, bowiem folwark należał do masy poradziwiłłowskiej, a sukcesor Radziwiłłów, książę Ludwik Adolf Sayn-Wittgenstein (1799-1866), w latach czterdziestych XIX w. mieszkał w Werkach pod Wilnem. Zatem do Werek często przyjeżdżali Aleksander i Ludwik Kondratowiczowie w różnych sprawach związanych z dzierżawą majątków. Ojciec poety, Aleksander Kondratowicz, dzierżawił bowiem Tulonkę, folwark położony w pobliżu Załucza.
Pobyty w Wilnie i opisy miasta nad Wilią znajdujemy w jego dzienniku oraz w różnych listach do przyjaciół. W 1845 r. Wilno nawiedziła powódź, wylała wartka Wilenka i oto obrazek zanotowany przez Syrokomlę:
„Nareszcie w piątek 25 kwietnia stanęliśmy w Wilnie. Tego dnia byłem u bernardynów u Wiełowicza. Co za okropne szkody poczyniła Wilenka! Klasztor i zabudowania gospodarcze bernardynów, panny Zarzeczne (bernardynki mieszkające w klasztorze przy ulicy Młynowej — przyp. M.J.) same gruzy niemal pokazują, ogród bernardynów zniszczony całkowicie. Woda była na drugim piętrze. (…) W poniedziałek rano przenieśliśmy się do Trynopola, klasztoru trynitarzy o wiorst dwie od Werek, o milę od Wilna, gdzie żyją oficjanci zarządu, moi niegdyś koledzy w służbie. Kożuchowski ustąpił nam swego mieszkania”.
„Jesteś już w Wilnie, ale Wilna nie widzisz”
W 1845 r. Syrokomla zaczął pisać wiersze, które wysyłał do czasopism, tłumaczył poetów polsko-łacińskich, więc wkrótce nawiązał kontakty z wileńskim środowiskiem literackim i jego przyjazdy do Wilna stają się coraz częstsze. Podróż do Wilna w maju 1847 r. opisał w liście do kolegi po piórze Antoniego Pietkiewicza (1823-1903). W liście tym również znajdujemy obrazek wileński, ale inny od poprzedniego:
„Otóż podjeżdżamy pod Wilno. Góry, piaski — góry dziwnego kształtu jak fale, jak piętra, jedne sterczą na drugich. Suniesz się po piaszczystej drodze — tłum osób cię otacza — jesteś już w Wilnie, ale Wilna nie widzisz, czasem het tam zza góry wygląda jaka wieżyczka. Na koniec przejedziesz rogatkę między dwoma słupami, na których ładne czuhunne orły wyciągają skrzydła, gdzieniegdzie domy, rogatka gorzałczana, mnóstwo osób jak mrowie, wszystkie cechy wileńskiego miasta — ale miasta nie widzisz. Na koniec wjeżdżasz na górę – z góry bruk zadudnił pod kołami, kamienice wysokie na lewo i na prawo — jesteś już na przedmieściu Ostrobramskim i w środku Wilna. Przejeżdżasz Ostrą Bramę, na ulicy przed tobą cicho, tylko twój wóz huczy — na trotuarach, na ulicy, klęczą strojni mężczyźni i damy twarzą do otwartego obrazu Matki Boskiej (…).
Przez najświetniejsze ulice powóz nasz leciał, bo gospoda nasza na tamtej stronie miasta. Za Ostrobramską ulicą otwiera się ładny plac: na środku ratusz i teatr. Dalej bulwar, kościół karmelitów i dwie piękne cerkwie. Na ulicach magazyny eleganckie, cukiernie itd. Na prawo plac się przedłuża — piękne tam i obszerne pałace, to miejsce zowie się Imbary. Na lewo ulica się ścieśnia — ruch się pomnaża: dorożki, Żydzi, pospólstwo, arystokracja, wszystko tam skupia się w ciasnocie, długo jedziesz wśród tej mitręgi — to ulica Niemiecka.
Na prawo zostawiasz najbardziej elegancką ulicę św. Ducha i jej przedłużenie, piękną ulicę Ś-to Jańską, a pojedziesz ze mną, gdzie nasza gospoda na ulicy Wileńskiej. Tu rozlokowawszy się, oddałem wizytę znajomym kątom miasta i poszedłem spać, bo było już późno”.
Czytaj więcej: Wileńskie ślady polskich romantyków: Władysław Syrokomla
Trudno poetę zachwycić…
W którym miejscu przy ulicy Wileńskiej była ta gospoda, gdzie zamieszkał Syrokomla — dziś trudno dociec. Podczas pobytu w Wilnie w maju 1847 r. Syrokomla nie tylko załatwiał interesy dzierżawcy, lecz także u wydawców Adama Zawadzkiego i Teofila Glucksberga, bywał też w salonach literackich, odwiedzał kawiarnie, wieczorami oglądał przedstawienia w teatrze (…).
Z listów Syrokomli dowiadujemy się, że 6 grudnia 1848 r. znowu pojechał do Wilna w sprawach dzierżawy Załucza, a także w wydawniczych. W Wilnie przebywał do 23 grudnia. W tym czasie przekazał do druku w oficynie Adama Zawadzkiego przekłady poezji łacińskiej Jana Kochanowskiego, poznał Romualda Podbereskiego (ok. 1812-ok. 1863) i poetę Antoniego Edwarda Odyńca (1804-1855), a 18 grudnia oglądał w teatrze prawykonanie „siłami amatorskimi” kantaty Stanisława Moniuszki pt. „Miłda”. O tym pobycie w Wilnie pisał do swego przyjaciela Pietkiewicza:
„(…) Nazajutrz byłem zaproszony do Glucksberga na obiad, ale mój kuzyn, Gzowski, złowił mię na ulicy i zaprowadził do siebie na kołduny. Tak ominął mnie księgarski obiad i spotkała maleńka niełaska poczciwego starego (tj. Teofila Glucksberga — przyp. M.J.). Wieczorem, wypiwszy z Podbereskim herbatę, ruszyliśmy na koncert. Już się był rozpoczął. Moniuszko stał przy pulpicie na wzniesieniu (z reżyserską laską), a dalej ciżba muzyków i śpiewaków. Co ci powiedzieć o koncercie? Oto, że mi nie tylko biło serce, ile spodziewałem. Czułem wielkość przedmiotu, gotów byłem sercem Litwina rozpłakać się nad każdą serdeczną narodową nutę — lecz do płaczu, a nawet do powstania włosów na głowie (co u mnie jest wskazówką zachwycenia estetycznego) nie przyszło. W przerwach zaznajomił mnie Podbereski ze wszystkimi niemal znakomitościami wileńskimi, z Żeligowskim (mowa o poecie Edwardzie Witoldzie Żeligowskim, 1816-1864 — przyp. M.J.), autorem „Jordana”, a hrabią Eustachym Tyszkiewiczem, a na koniec z Odyńcem. Ten mię serdecznie uściskał i po kilku chwilach żywej rozmowy zaprosił na jutro do siebie. (…) Nazajutrz ranek w Werkach, potem kilka godzin u Zawadzkiego, gdzie dobiłem z nim targu na drugi tom »Przekładów« i wizyta u Odyńca, z której nie tyle już byłem zachwycony, bo gospodarz w ciżbie gości już nie był w swoim żywiole. Pokazywał nam świeżutki portret Mickiewicza. Żona Odyńca, kobieta miła, ale tak brzydka (w moich oczach), że nie usprawiedliwia tych ognistych i rzewnych poezji, które do niej niegdyś mężulo popisał”.
Czytaj więcej: Obchody 200. rocznicy urodzin Władysława Syrokomli
Cdn. w następnym numerze „Kuriera Wileńskiego”