Swoje święto morsy uczcili bynajmniej nie przy ciepłym kominku i schłodzonym szampanie, lecz poprzez zanurzenie się w lodowatej wodzie w jeziorach i rzekach na całej Litwie. Ich wyczyny komentowano na portalach społecznościowych, a brytyjski dziennik „Guardian” zamieścił zdjęcie litewskich morsów w rubryce „Zdjęcie dnia”.
Światowy Dzień Morsa, przypadający 1 stycznia, został ustanowiony w 1982 r. z inicjatywy Kongresu Stanów Zjednoczonych. Morsowanie zyskuje w świecie coraz większą popularność, znajduje swoich entuzjastów również szeroko w całej Litwie. Tradycyjnie w pierwszym dniu nowego roku miłośnicy tego ekstremalnego zajęcia porzucili wygodne kanapy przed telewizorem, by przy lekko minusowej tego roku temperaturze powietrza wejść do litewskich kąpielisk.
Znani poza granicami
Migawka z tegorocznych wileńskich obchodów Światowego Dnia Morsa trafiła na łamy brytyjskiego dziennika „Guardian”. W rubryce „Zdjęcie dnia” zamieszczono fotografię Mindaugasa Kulbisa, przedstawiającą litewskich morsów ze świątecznymi czapeczkami i uśmiechami na twarzy kąpiących się w zimnej wodzie na wileńskich Zielonych Jeziorach.
– Morsów jest wśród nas coraz więcej. Trudno byłoby wszystkich zliczyć, ale szacowałbym tę liczbę na kilka tysięcy. Mamy sporządzoną mapę kąpielisk na Litwie – jest ich ok. 40. Na całej Litwie – w Kiejdanach, Kownie, Wilnie, Trokach, Jaszunach czy Niemieżu – są grupy morsów, których łączy zamiłowanie do zimnych kąpieli – podkreśla Simonas Dailidė, przewodniczący Litewskiego Stowarzyszenia Miłośników Zdrowia (lit. Lietuvos sveikuolių sąjunga), organizator zimowych kąpieli.
Czerpać radość z natury
– Na pewno w grupie jest bezpieczniej i odważniej. To nic nie kosztuje, wystarczy dołączyć i się hartować, czerpać z tej radości, którą daje natura – twierdzi Simonas Dailidė.
Zapytany o pierwszy krok do zimnej wody, mówi, że inspirował się 35-letnim doświadczeniem Litewskiego Stowarzyszenia Miłośników Zdrowia.
– Choć nie mam jeszcze tylu lat, co samo stowarzyszenie, jednak doświadczenie wszystkich tych lat pokazuje, że nikt nie zachoruje, jeżeli wejdzie do zimnej wody. Jedynym warunkiem jest, żeby to zrobić w odpowiedni sposób. Wtedy jest to całkowicie bezpieczne – podkreśla.
Konieczne przygotowanie
Żadna przesada nie jest dobra. Źle dawkowane zimno może doprowadzić do tego, że nowicjusz się zwyczajnie wyziębi i rozchoruje. Nie warto wchodzić do zimnej wody również wtedy, gdy istnieją ku temu przeciwwskazania lekarza.
Istnieje kilka metod hartowania i stopniowego oswajania zimna. Jednym z nich jest kontrastowy prysznic, polegający na naprzemiennej kąpieli w ciepłej i zimnej wodzie, którą to kąpiel zawsze należy zakończyć zimną wodą. Inna zasada polega na stopniowym obniżaniu temperatury wody podczas codziennej kąpieli pod prysznicem.
Inny naturalny sposób: letnie kąpiele w rzece zastępować stopniowo jesiennymi i zimowymi. Czwarty sposób, to po prostu dołączyć do stowarzyszenia i korzystać z doświadczenia innych morsów.
Zimna woda zdrowia doda
Co daje morsowanie? – Dzięki morsowaniu wzmacniamy swoje zdrowie, cały system odpornościowy. Kiedy wchodzimy do zimnej wody, nasze naczynia krwionośne się kurczą, kiedy wychodzimy – rozszerzają się. Tak aktywizuje się krążenie krwi, przemiana materii. Zalet jest bardzo dużo. Jest to dobre również dla naszego zdrowia psychicznego, dobrego nastroju. Jest to też doświadczenie przekraczania własnych granic, pokonania własnej słabości, lenistwa czy strachu. Wchodząc do zimnej wody, stajesz się zwycięzcą, bo pokonujesz siebie. To uczucie zwycięstwa jest fantastyczne – nie ma wątpliwości Simonas Dailidė.
Jak dodaje, z perspektywy lat zauważa prozdrowotne korzyści płynące z zimnej wody. – Wiele osób kąpiących się w zimnej wodzie z czasem zauważa, że rzadziej choruje. Jeżeli wcześniej zdarzało się komuś zachorować cztery, pięć razy w roku, to teraz nie choruje wcale. To takie praktyczne korzyści, które rzeczywiście zachęcają do korzystania z naturalnych metod. Ja sam nie choruję od dawna – mówi Simonas Dailidė.
Zielone Jeziora siedliskiem morsów
Popularnym miejscem spotkań wileńskich morsów jest kąpielisko na Zielonych Jeziorach. Spotykają się tu rano (zastrzyk energii na cały dzień gwarantowany!) raz w tygodniu, co niedziela, miłośnicy morsowania należący do organizacji „Optimalietis”.
Zaraz po nich gromadzą się członkowie Litewskiego Stowarzyszenia Miłośników Zdrowia. Dochodzą również niezrzeszeni entuzjaści zdrowego trybu życia, którzy stosują metodę Wima Hofa, nazywanego Icemanem, który wypracował ponadprzeciętną wytrzymałość na niskie temperatury i odporność na infekcje.
– Z pewnością zanurzanie się w zimnej wodzie to stres dla organizmu. Czasem każdemu się zdarza zachorować, na przeziębienie czy grypę, ale w moim przypadku choroba ma łagodny przebieg i szybko mija. Zanurzając się w zimnej wodzie, pobudzam pracę systemu odpornościowego, włączają się mechanizmy samouzdrawiania. Poza tym czuję przypływ endorfin, jestem szczęśliwy i odstresowany. Jeżeli nawet przed wejściem do jeziora wszystko się waliło i paliło, zimna woda przywraca spokój i równowagę – mówi wilnianin Waldemar Tomaszewicz, zrzeszony w organizacji „Optimalietis”.
Nasz rozmówca również na dobry początek Nowego Roku wziął udział w lodowatej kąpieli. Regularnie zanurza się w zimnej wodzie co tydzień od ponad 15 lat.
– Oczywiście w pierwszych chwilach po wejściu do wody jest zimno. Po wyjściu z wody czuję przypływ ciepła i energii – mówi Waldemar Tomaszewicz.
Wstać z kanapy, pokonać siebie
Władysław Kondratowicz, od 2006 r. przewodniczący Stowarzyszenia Trzeźwego Stylu Życia, Zdrowia, Sportu i Turystyki „Optimalietis”, a także nowo mianowany minister spraw wewnętrznych, swoje doświadczenie z morsowaniem rozpoczął, kiedy to jeszcze nie było popularne w takim stopniu jak obecnie.
– Jakieś 20 lat temu znajomy zaproponował, żeby spróbować wejść do zimnej wody. Od tamtego czasu regularnie morsuję do dzisiaj. Morsowanie było też jedną z form zdrowego trybu życia, które stowarzyszenie „Optimalietis” wcielało w życie i które propaguje dotychczas. Jest to dobra okazja, żeby spotkać się z przyjaciółmi, którzy mają podobne zainteresowania, spędzić wspólnie czas i wymienić się pozytywną energią, której nie brakuje podczas takich spotkań – podkreśla Władysław Kondratowicz.
Kilkadziesiąt lat temu morsowanie było odbierane sceptycznie, wielu uważało, że kąpiele w zimnej wodzie mogą szkodzić.
– Z całą pewnością jest to wyzwanie, w którym pokonujemy siebie. Morsowanie wzmacnia charakter, siłę woli, dodaje nie tylko energii, ale i zdrowia. Dzięki hartowaniu wzrasta odporność naszego organizmu. To działa. Prowadząc zdrowy tryb życia mogę być przykładem dla swoich dzieci i bliskich – podkreśla rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Jak dodaje minister, morsowanie pomaga też w codziennym życiu. – Mnie morsowanie dodaje mocy, pomaga w przekraczaniu własnych granic, motywuje do sięgania po nowe wyzwania, które mogą się wydawać nieosiągalne. Choć morsuję od 20 lat, jednak za każdym razem wstanie z kanapy, wybranie się nad jezioro i wejście do lodowatej wody jest pokonywaniem siebie. Pomaga też ustalić porządek w działaniach – podkreśla Władysław Kondratowicz.
Czytaj więcej: Na wodzie niebezpiecznie nie tylko latem
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 2 (4) 11-17/01/2025