Owszem, Waldek w dni wolne lubi spotykać się z kolegami w barze, gdzie, jak wiadomo, nie wylewał za kołnierz. Ale w wieczór przed pracą nie pił prawie nigdy.
Tego wieczoru nie doszło do kłótni małżeńskiej, choć Waldek odgrażał się, że i swojej Halce w przyszłym roku podaruje też jakiś „żartobliwy, acz też dwuznaczny gadżet”.
Sprawdź się sam!
Tę fikuśną historię opowiedział mi kolega z zajezdni autobusowej. Tam są wyrywkowe kontrole trzeźwości. Kierowcy zanim zasiądą za kierownicą muszą dmuchać do „balonika”. Jeżeli przekroczą „zero tolerancji”, czyli 0,00 na „liczniku” alkomatu, to won w tym dniu z pracy, a konsekwencją będzie dochodzenie wewnątrzsłużbowe.
— Dlatego dla świętego spokoju kupiłem sobie alkotester za 70 euro i teraz przed pracą sam sobie dmucham! — śmieje się „busiarz”.
„Głupia” wpadka policjanta
Przed świętami w całym kraju były zmasowane policyjne kontrole — tzw. rajdy. Policjanci sprawdzali stan wozów, a przede wszystkim kierowców — czy oby nie za wcześnie zaczęli święta świętować.
Pech chciał, że — można powiedzieć we własne sieci — wpadł policjant z rejonu wileńskiego. W podwileńskiej Suderwi 12 grudnia ub.r. wieczorem policja zatrzymała do kontroli samochód Volvo XC 90.
Auto prowadził choć nieumundurowany i nie w godzinach pracy, ale nietrzeźwy, funkcjonariusz komisariatu rejonu wileńskiego. Alkomat wskazał 0,44 promila w wydychanym powietrzu „nieszczęśnika”. Tylko o 0,04 przekroczył dozwoloną normę…
0,04 — w ramach tolerancji?
58-letniemu policjantowi postawiono zarzuty wykroczenia administracyjnego.
Gdy wychodzi na jaw, że policjant prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, zostaje on zazwyczaj zawieszony w obowiązkach służbowych, jego działania podlegają wewnętrznemu dochodzeniu, a sam policjant może stracić pracę.
— To wszystko ci sługusi z „respublikanki”. Jeżdżą po całym kraju i udają sprawiedliwych „rendżerów”. Chyba marzy im się premia „Sprawiedliwi pomiędzy podkupnymi policjantami!”. Te 0,04 — to przecież jest w ramach tzw. tolerancji jednej dziesiątej promila! — oburzał się znajomy z drogówki wileńskiej, który dodał, że najpewniej wszystko się „rozejdzie po kościach”.
Popyt na alkotestery
Jak powiedział nam Darius z wileńskiego centrum handlowo-rozrywkowego Akropolis, w ciągu ostatnich trzech lat znacząco wzrósł popyt na alkomaty i to nie tylko na te najtańsze. Co ciekawe, podobno najczęściej kupują je… kobiety. Sobie czy ukochanemu?
Nic dziwnego — minimalne zamroczenie (od 0,41 do 1,5 promila) to kara od 800-1100 euro jednocześnie z pozbawieniem prawa jazdy na okres od 12 do 18 miesięcy.
— To nieobowiązkowe, ale potrzebne kierowcom narzędzie w podróży. Posiadanie przenośnego alkomatu ma wiele zalet i pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo na drodze. To narzędzie umożliwia szybkie i efektywne sprawdzenie swojego stanu trzeźwości, co daje pewność, że jesteśmy w stanie bezpiecznie prowadzić pojazd — zaczął pouczająco jak policjant.
Ceny i typy alkomatów
— Nasz wachlarz cenowy jest od 27 do 270 euro. Wiadomo, że im większy koszt, tym lepsza jakość urządzenia — zaśmiał się Darius i dodał już na poważnie, że wyższa cena to dokładniejsze wskazania alkomatu, wydłużony okres użytkowania, a także rzadszej kalibracji, czyli serwisowania z ustawieniem parametrów urządzenia, tak żeby jego praca była jak najwydajniejsza.
Jak się okazuje, są dwa typy alkomatów.
Alkomaty elektrochemiczne bazują na specjalnych elektrodach chemicznych. Dzięki nim można uzyskać dokładniejszy wynik pomiaru alkomatu.
Z kolei alkomaty półprzewodnikowe mają sensory składające się z półprzewodników.
— Ja zdecydowanie polecam te elektrochemiczne, bo są one dokładniejsze i tańsze w eksploatacji w dłuższej perspektywie czasu — mówi fachowo sprzedawca.

| Fot. Freepik.com
Po zabawie — do wyrzucenia…
— Wybór alkomatu powinien więc być dobrze przemyślany. Na początku trzeba zastanowić się, w jakim celu się go kupuje i jak często planuje się z niego korzystać. Pamiętać należy, że to nie jest zabawka na balówkę — zaznacza Darius.
A jeśli jednak szuka się takiego alkomatu, żeby sprawdzić, kto na imprezie więcej wypił, to lepiej wybrać prosty, tani, bo i tak po takiej zabawie będzie się nadawać do kalibracji lub do… wyrzucenia.
We Włoszech, gdzie od połowy grudnia obowiązują znowelizowane przepisy kodeksu drogowego i wysokie kary za prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu, alkotesty są rozchwytywane. To taki prosty sprzęt — specjalna rurka, za pomocą którego można orientacyjnie zbadać zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Ale pozwala stwierdzić, czy można wsiąść za kierownicę.
Jak w czasach pandemii
Jak we wczesnej fazie pandemii poszukiwano w aptekach trudno dostępnych maseczek i domowych testów na obecność koronawirusa, tak teraz kierowcy masowo pytają przede wszystkim o jednorazowe alkotesty w cenie od pięciu do siedmiu euro.
Kolejne dostawy testów niemal w całym kraju znikają błyskawicznie z półek także dlatego, że producenci nie byli przygotowani na tak wielki popyt.
Notabene na Litwie alkotesty kosztują od 2,5 do 9,99 euro i przed świętami wszystkie te tańsze zostały wykupione…
Czytaj więcej: Wpadki „wesołych” kierowców
Sprawdzanie… pracowników
Gdy poszukuje się alkomatu do pracy, żeby sprawdzać stan pracowników (jeśli ich zawód wymaga kontroli trzeźwości), testy można przeprowadzać zarówno szybko, jak i często. W tym przypadku lepiej zaopatrzyć się w testery profesjonalne.
Jeżeli zależy na wygodnym i szybkim pomiarze, to warto zwrócić uwagę na alkomaty profesjonalne np. AlcoFind w cenie do 150 euro. A których w niektórych sklepach przed świętami już nie było w sprzedaży…
Nowy kodeks i kary wywołały strach
We Włoszech nowy kodeks drogowy i wysokie kary wywołały strach. Kary finansowe za jazdę w stanie nietrzeźwym podniesione zostały kilka razy. W przypadku stężenia alkoholu we krwi od 0,5 do 0,8 promila mandat wynosi do 2 170 euro, a dodatkową karą jest odebranie prawa jazdy na okres od trzech do sześciu miesięcy.
3 200 euro — to kara w przypadku stwierdzenia od 0,8 do 1,5 promila. Przewidziany jest też areszt do pół roku i odebranie prawa jazdy od 6 do 12 miesięcy. Powyżej 1,5 promila grozi mandat do 6 tys. euro, areszt od sześciu miesięcy do roku i odebranie prawa jazdy na czas od roku do dwóch lat.
Czytaj więcej: „Ja więcej tak nie będę”