— Główny cel ministerstwa regionów to przede wszystkim wzmocnienie samych regionów — tu mówimy o równoległym rozwoju całego kraju. To znaczy ministerstwo musiałoby zadbać o to, żeby rozwijało się nie tylko Wilno i miejscowości wokół niego, ale cały kraj. Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji jak jest na Łotwie, gdzie ponad połowa całej ludności całego kraju znajduje się w stolicy. Powinny być też jak najmniejsze różnice w regionach pod względem dochodów i bezrobocia — powiedział w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” minister spraw wewnętrznych Władysław Kondratowicz.
Siedziba w Wilnie, funkcja regionalna
Minister zaznaczył, że wcześniej rozważano możliwość działania ministerstwa regionów w innym mieście, ale ostatecznie postanowiono, że będzie w stolicy.
— W skład nowego resortu będą wchodzili obecni pracownicy różnych ministerstw. Dzięki takiemu ministerstwu będzie możliwe zmniejszenie biurokracji. Widzimy, że dzisiaj funkcje są porozrzucane po różnych ministerstwach i często, żeby załatwić jakąś sprawę samorząd powinien zwrócić się do kilku ministerstw. A tak będzie wszystko w jednym miejscu — podkreślił Kondratowicz.
Robert Duchniewicz, mer Samorządu Rejonu Wileńskiego, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” powiedział, że nowo powołane ministerstwo mogłoby przejąć np. kwestie transportu publicznego, usługi zdrowotne, oświatę.
— Obecnie trwają dyskusje, jakie kompetencje muszą być przyznane dla tego resortu. Zasadniczą funkcją byłaby polityka regionalna. Nieprawidłowa polityka regionalna i administrowanie spowodowało to, że powstaje pytanie: Czy do 2027 r. uda się zrealizować wszystkie projekty, na które były wyznaczone pieniądze z Unii Europejskiej. Dla przykładu: są regionalne drogi przechodzące przez teren samorządu, ale będące w gestii spółki Via Lietuva. Te drogi są w bardzo złym stanie. W tej sytuacji samorząd nic nie może zrobić, bo te drogi nie należą do niego, nie ma też finansowania na ich naprawę. Ten problem mógłby być rozstrzygany przez resort polityki regionalnej — mówi mer.
Zmiany są potrzebne
Audrius Klišonis, prezydent towarzyszenia samorządów litewskich, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” powiedział, że obecna sytuacja nie jest dobra i zmiany są potrzebne.
— Decyzja została już podjęta. Z informacji płynących z ust premiera wynika, że ministerstwo zacznie działać od lipca przyszłego roku. Obecnie trwają ustalenia zakresu kompetencji nowego ministerstwa. Kluczowym pytaniem jest teraz to, czy to zadziała. Mamy informacje z poprzedniego okresu, kiedy istniało Ministerstwo Reformy Zarządzania i Spraw Samorządowych, które działało dość długo, a gdy w 2000 r. podjęto decyzję o zlikwidowaniu i stworzeniu nowych samorządów takie jak na przykład Retów, Pagėgiai, Kuršėnai, Elektreny, Kalwaria, Kozłowa Ruda, to mamy informacje od tych merów, którzy pracowali w tamtym czasie, że takie ministerstwo faktycznie pomogło im stanąć na nogi, ponieważ wcześniej musieli robić wszystko od zera. Istnieją różnego rodzaju oceny, ale najważniejsze pytania dotyczą tego, jakie funkcje będzie miało to ministerstwo, co zostanie mu powierzone, jaka będzie jego waga w ogólnej strukturze rządu — podkreślił Audrius Klišonis.
Pomysł powołania ministerstwa regionów został zaproponowany przez prezydenta Gitanasa Nausėdę na Forum Regionalnym, które odbyło się w połowie września. Według sondażu spółki Vilmorus, przeprowadzonego we wrześniu ub. roku, 51,3 proc. mieszkańców Litwy uważało, że takie ministerstwo jest niepotrzebne. 21 procent. respondentów sądziło, że taki resort jest konieczny. 27,7 proc. ankietowanych nie miało zdania na ten temat.
Czytaj więcej: Litewski resort ds. regionów powstanie nawet za 1,5 roku