Więcej

    Kiedy pasja rozwija skrzydła, a kiedy zaczyna uwierać? O dzieciach, internecie i pułapce szybkiej sławy

    W dobie internetu, mediów społecznościowych i błyskawicznego podglądu na życie innych coraz częściej mówi się o karierach online, nawet dla dzieci i nastolatków. Dla wielu to kusząca perspektywa: zamiast tradycyjnej drogi – szybki sukces, sława, pieniądze. Ale czy naprawdę warto i czy to, co zaczyna się jako pasja, nie zamienia się za wcześnie w pracę, presję lub biznes rodzinny?

    Czytaj również...

    Coraz częściej jako pedagog specjalny słyszę od dzieci i nastolatków: „Będę influencerem”, „Będę żyła z TikToka”, „Będę sławny, bo każdy może być”. W ich ustach brzmi to jak marzenie o łatwym i lekkim życiu. I za każdym razem mam ochotę odłożyć notatki, przysunąć krzesło bliżej i zapytać: „A co naprawdę kochasz robić, gdy nikt cię nie ogląda?”. Bo pasja jest tym, czego pragniemy. A nie tym, gdzie klikają inni.

    Dzieci w roli gwiazd internetu

    W wielu domach kamera w telefonie stała się niemal pełnoprawnym uczestnikiem rodzinnego życia. Dziecko bierze do ręki kredki, a obok już stoi mama z telefonem: „Pokaż jeszcze raz, szerzej się uśmiechnij, to wrzucimy na Instagrama”. Widziałam sytuacje, w których kilkuletnie dziecko pyta cicho: „Mamo, czy dzisiaj mogę nie nagrywać?”. I widziałam odpowiedzi: „Ale obiecałam obserwatorom nowy filmik”.

    Większość rodziców nie robi tego ze złej woli. Często nie zauważają momentu, w którym niewinna zabawa przechodzi w obowiązek wykonywany dla publiczności. A stąd już blisko do sytuacji, w której dziecko pracuje, i to pracuje naprawdę intensywnie. Media społecznościowe nie znają ograniczeń ani procedur ochronnych. W przeciwieństwie do tradycyjnej pracy dziecka w internecie nie obowiązują czytelne normy, liczby godzin, zabezpieczenia psychologiczne czy prawne. W efekcie kilkuletni influencer może tworzyć treści na skalę dorosłego pracownika, a rodzice, często nieświadomie, zaczynają liczyć na dodatkowe dochody, jakie przynoszą dziecięce zasięgi.

    Wyścig o uwagę. Zawód influencera

    Jako pedagodzy dobrze wiemy, że pasja rodzi się powoli. Z powtarzania, prób, błędów i niepowodzeń. Rodzi się z ciszy, a nie z krzyku. Dziecko rozwija skrzydła tam, gdzie nikt go nie ocenia, gdzie może eksperymentować bez wstydu, gdzie ma prawo do potknięć. Tymczasem świat internetu podpowiada, że liczy się efekt, a nie droga; zasięg, a nie wysiłek; reakcje obcych ludzi, a nie wewnętrzna radość.

    Widziałam dzieci, które zaczynały nagrywać filmiki z czystej ciekawości, ale po kilku miesiącach sprawdzały co godzinę, ile polubień zebrała najnowsza publikacja. Dzieci, które nie potrafiły już robić rzeczy dla siebie, tylko w rytmie algorytmu. Dzieci, które traciły własną ciekawość i przestawały pytać: „co lubię?”, a zaczynały pytać: „co się dobrze klika?”.

    To nie jest rozwój pasji. To jej wypalenie w wersji dla najmłodszych.

    Są dorośli, którzy świetnie odnajdują się w tej branży. Pracują ciężko, tworzą wartościowe treści, mają zaplecze, wsparcie, świadomość wizerunku. Dorosły może podjąć decyzję, czym chce ryzykować. Dziecko – nie.

    I dlatego, kiedy słyszę o nastolatkach, którzy marzą o karierze influencera, podchodzę do tego ostrożnie. Jasne, internet może być miejscem rozwoju, ale nigdy jedyną drogą. Problem zaczyna się wtedy, gdy dzieci widzą tylko efekty: piękne zdjęcia, hojnych sponsorów i pozorną łatwość życia. Nie widzą tego, że kariera online jest krucha. To przestrzeń, która nie daje gwarancji. Jedna zmiana algorytmu i wszystko się sypie. To jak budowanie kariery na ruchomych piaskach.

    Kiedy nastolatek mówi, że chce zostać influencerem, zawsze pytam: „Dlaczego akurat to?”, „Co cię w tym fascynuje?”, „Co chciałbyś powiedzieć światu?”. Ale od razu dodaję: „A co jeszcze sprawia ci przyjemność? Co cię interesuje poza telefonem?”. Chodzi o to, by pokazać, że internet może być miejscem twórczości, ale nie powinien być jedynym planem na przyszłość.

    Rodzice między wsparciem a nieświadomą presją

    To jedna z najtrudniejszych spraw do rozpoznania. Rodzice początkowo wspierają dziecko w tym, co mu dobrze wychodzi, ale potem wchodzą w rytm: „Musimy nagrać, musimy być regularni, musimy utrzymać zasięgi”. Z czasem zdania w rodzaju: „Zróbmy kolejne zdjęcie, ludzie czekają”, zaczynają zastępować wcześniejsze pytania pełne troski: „Jak się czujesz?”, „Co dziś chciałbyś robić?”, „Masz ochotę odpocząć?”.

    Zauważamy rodziny, w których internet przestał być zabawą, a stał się dodatkową pracą wykonywaną przez dziecko. Widzimy też rodziców, którzy, często nieświadomie, zaczynają spełniać własne marzenia o rozpoznawalności, wykorzystując wizerunek syna lub córki.

    Trzeba powiedzieć to jasno: dzieci mają prawo do prywatności, do odpoczynku, do przestrzeni, w której nie są oceniane. Wykorzystywanie ich wizerunku w celach zarobkowych, nawet jeśli nie wynika ze złej intencji, może im wyrządzić trwałą krzywdę.

    Najważniejsze jest stworzenie dziecku bezpiecznej przestrzeni, w której może odkrywać to, co lubi, bez presji na wynik. Pasja rośnie w ciszy, w wolności, w radości. Dziecko powinno czuć, że ma prawo próbować, ale też prawo rezygnować. Może zainteresować się fotografią, ale nie musi pokazywać swoich prac światu. Może ćwiczyć taniec, ale nie musi być oceniane przez anonimowe tłumy.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W pracy z dziećmi widzę, jak bardzo potrzebują pochwały za wysiłek, a nie za efekt. Jak bardzo potrzebują dorosłego, który powie: „Jestem tu obok, to twoja podróż, nie musisz nikogo udawać”. I jak bardzo potrzebują przekonania, że świat nie kończy się na internecie, a ich wartość nie zależy od zasięgów.

    Wybierajmy dzieciństwo, nie karierę

    Kiedy patrzymy na dzisiejsze dzieci, widzimy ogromne ilości talentu. Widzimy ciekawość, inteligencję, kreatywność, odwagę. I naprawdę wierzymy, że każde z nich może znaleźć swoją drogę. Ale ta droga powinna zaczynać się w świecie realnym: w zabawie, w eksperymentowaniu, w relacjach z innymi, w poczuciu bezpieczeństwa i wolności.

    Dzieci nie muszą być gwiazdami internetu. Mają prawo być dziećmi. A pasja powinna być dla nich skrzydłami, nie ciężarem. Jeśli zadbamy o to dziś, podziękują nam za to jutro nie „lajkiem”, nie komentarzem, ale prawdziwą, dorosłą wdzięcznością za to, że pozwoliliśmy im rosnąć w swoim tempie.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 48 (137) 29/11-05/12/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora