O Wigilii na wynos z Witoldem Rudziańcem, właścicielem restauracji „Sakwa”, rozmawia Ilona Lewandowska.
Ilona Lewandowska: „Sakwa” jest jedną z restauracji, w których można zamówić wigilijne potrawy. Czy wiele osób decyduje się na takie rozwiązanie? Macie sporo zamówień?
Witold Rudzianiec: Tak, mamy bardzo dużo zamówień. Mieliśmy przyjmować je do 22 grudnia, ale okazało się, że już wcześniej było tak wielkie zainteresowanie, że wyczerpały się zupełnie nasze możliwości. Więcej zamówień po prostu nie bylibyśmy w stanie zrealizować, bo jednak stawiamy na jakość i chcemy, by klienci byli zadowoleni nawet bardziej niż zwykle, bo to przecież są święta.
Czytaj więcej: Witold Rudzianiec: Teatr mamy we krwi
Jakie potrawy zamawiają wasi klienci?
Proponujemy tradycyjne zestawy, złożone z ponad 12 dań. Są to przede wszystkim wileńskie potrawy, ale staramy się wprowadzać również dania, które nie są charakterystyczne dla Wigilii w naszym regionie. W tym roku proponujemy np. barszcz z uszkami nadziewanymi borowikami. To tradycyjna, polska kuchnia, ale na Wileńszczyźnie rzadko spotykana. W mojej rodzinie ani w rodzinie mojej żony nie było zresztą na wigilijnym stole żadnej zupy. Nasza tegoroczna propozycja to bardzo ciekawy, bogaty zestaw. Są w nim oczywiście różnego rodzaju ryby, pierogi, kołduny, kapusta z grzybami i desery. Przygotowaliśmy ten zestaw tak, aby dla każdego było coś smacznego i by te dania, zwłaszcza pierogi, można było jeść także w czasie świąt. Oczywiście wszystkie potrawy przygotowujemy w „Sakwie”, są ręcznie robione, bez wykorzystywania jakiś gotowych rozwiązań. Staramy się, by były to naturalne produkty, może dlatego mamy w tym roku tak wiele zamówień. Nasi klienci co roku wracają, co oczywiście bardzo dobrze świadczy o naszej pracy.
Dlaczego ludzie decydują się na zamawianie gotowych wigilijnych zestawów?
Pierwszy powód, to oczywiście brak czasu. Wiele osób po prostu nie ma kiedy przygotować tych dań. My taką propozycję mamy od trzech lat. Zaczęło się w czasie pandemii, wcześniej nie realizowaliśmy zamówień na wynos, ale w czasie covidu po prostu nie było wyjścia. Zaczęło się więc od obiadów, powstała pewna praktyka, zaproponowaliśmy więc również wigilijne dania. Wydaje mi się, że chętnych jest coraz więcej. Przybywa także dużych zamówień. Proponujemy taki podstawowy zestaw na cztery osoby, ale nie mało jest także zamówień na 8 czy 10 osób. To pokazuje, że także w większych rodzinach takie rozwiązanie jest popularne. To też chyba swego rodzaju moda. Moi rodzice czy dziadkowie nie chodzili często do restauracji, po prostu nie byli tak zamożni, by sobie na to pozwolić. Teraz coraz częściej jemy poza domem czy też zmawiamy jedzenie z dostawą do domu, więc czymś naturalnym jest, że także w święta podobne oferty są popularne.
A jak jest w Pana domu? Gotujecie u siebie czy przynosi Pan gotową kolację z „Sakwy”?
Ja mam wspaniałą żonę, która wspaniale gotuje. Moja żona przygotowuje wigilię w domu, dokładnie tak, jak to w tradycji mojej i jej rodziny. Każdy dom ma przecież jakieś własne, oddzielne zwyczaje, jakieś swoje potrawy, swoje smaki, których nie da się powtórzyć. Poza tym od pokoleń mamy wielkie, rodzinne wigilie. Uczestniczą w nich nie tylko domownicy. Spotykamy się w bardzo dużym gronie, zdarza się, że nawet dwudziestu osób. Każdy coś przynosi, czymś chce się podzielić. To właśnie tworzy ten niespodziewany klimat świąt. Kiedyś byłem przekonany, że najlepiej na świecie smakuje wszystko, co robi moja mama, teraz uważam, że najlepsze jest jedzenie gotowane przez moją żonę. Tak już po prostu jest i nic tego nie zastąpi. Ale rozumiem, że ludzie nie mają czasu na gotowanie. To jest spory wysiłek i zwłaszcza wigilijne potrawy są bardzo pracochłonne. Z myślą o nich właśnie stworzyliśmy naszą propozycję.
Czy zdarza się, że ktoś przychodzi z jakimś specjalnym zamówieniem? Chciałby zamówić np. jakieś danie, które było właśnie w jego domu?
Na święta nie mieliśmy takich życzeń, ale czasem, rzeczywiście, zdarzają się klienci, którzy mają jakieś specjalne życzenia. Ja w takich sytuacjach zdecydowanie odradzam specjalnych zamówień. Tak jak w każdej restauracji mamy swój sprawdzony jadłospis, dopracowane przepisy, doskonalone przez lata. Nowa potrawa mogłaby po prostu nie spełnić oczekiwań. Ja na pewno nie chciałbym eksperymentować na gościach.
Czytaj więcej: O Wilii i obyczajach bożonarodzeniowych w dawnej Litwie
Taki zestaw wigilijny na cztery osoby kosztuje w „Sakwie” 110 euro. Biorąc pod uwagę liczbę dań, nie jest to raczej wygórowana cena jak na restaurację…
Myślę, że to uczciwa cena. Na takim zamówieniu nie zarabiamy dużo. Ale tak miało być od początku. Jednak Wigilia, Boże Narodzenie to są bardzo rodzinne święta, które zachęcają do dzielenia się tym, co mamy. Byłoby więc czymś nie do przyjęcia, by chcieć wykorzystywać je tylko dla zysku. Na pewno na innych imprezach w ciągu roku zarabiamy więcej. Ta oferta świąteczna jest po to, żeby pomóc w świętowaniu ludziom, którzy są zaganiani, mają zbyt wiele zajęć, a też chcą mieć rodzinne, spokojne święta. Przygotowujemy nasze sprawdzone dania, świąteczne.