Więcej

    Wysocki: „Nie możemy pomijać wkładu Polonii w dzieło Niepodległości”

    Rozmowa z prof. Wiesławem Wysockim, historykiem, członkiem władz Światowej Rady Badań nad Polonią.

    Czytaj również...

    Ilona Lewandowska: Panie Profesorze, poza terytorium Polski może mieszkać nawet ok. 21 milionów Polaków i osób pochodzenia polskiego. Myśląc o powodach istnienia tak licznych skupisk Polonii czy Polaków na Wschodzie, na całym świecie na plan pierwszy wysuwają się najtrudniejsze momenty polskiej historii czy też kryzysy gospodarcze. Ale przecież Polacy poza granicami kraju to także ci, którzy wiele wnoszą… Jakie pozytywne skutki przynosi Polsce istnienie Polonii?

    Wiesław Jan Wysocki: Oczywiście, one są, ale jednak muszę zacząć od tego negatywnego tła, które spowodowało masową emigrację. To oczywiście przede wszystkim problemy ekonomiczne, wynikające z naszej trudnej historii. Ta emigracja zarobkowa nasiliła się bardzo już w XIX w., ale trzeba przyznać, że bardzo szybko wykształciła pewną elitę niepodległościową, która w I wojnie światowej była bardzo zaangażowana. Możemy myśleć o tej części Polaków jako o IV dzielnicy, dlatego, że wkład emigracji w dzieło niepodległości był olbrzymi. Większość Błękitnej Armii to byli żołnierze z Ameryki Południowej, USA czy Kanady. I tego wkładu nie możemy pomijać. Emigracja okresu II wojny światowej również w dużym stopniu była wymuszona, ze względu na represje. Ci Polacy, którzy zostali na Zachodzie, musieli przez długie lata dobijać się o swoją pozycję bardzo ciężką pracą. Polacy to ludzie bardzo otwarci, którzy potrafią poszukiwać nowych wyzwań, nowych możliwości daleko od domu. Mamy więc duże skupiska Polonii w Ameryce Południowej, które do dziś są bardzo istotne. Bardzo ważne jest, że choć musieli radzić sobie z wieloma trudnościami, potrafili stworzyć niezwykle ważne ośrodki kultury i nauki, jak Muzeum Polskie w Rapperswilu, Instytut Józefa Piłsudskiego w Ameryce, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, Biblioteka Polska w Paryżu i wiele innych.

    Czytaj więcej: Baza polskich organizacji na świecie zaktualizowana. Najstarsza istnieje od 1353 roku

    Co zadecydowało o tym, że Polacy potrafili tworzyć tak wielkie inicjatywy bez systematycznego, państwowego wsparcia?

    To w dużej mierze efekt działalności polskich elit, które kształtowały polską świadomość i sprawiały, że ta emigracja stawała się coraz bardziej patriotyczna i myślała z coraz większym szacunkiem o swojej ojczyźnie. Bardzo wielką rolę odgrywał w tym Kościół. Przypomnijmy choćby decyzję kardynała Augusta Hlonda, który powołał do istnienia Towarzystwo Chrystusowe do opieki nad emigracją. Oczywiście te inicjatywy Kościoła były o wiele szersze, warto przywołać choćby postać gen. Józefa Gawliny, który, po zakończeniu II wojny światowej i rozwiązaniu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, przestał pełnić funkcję biskupa polowego i został mianowany Opiekunem Emigracji Polskiej na czas niemożności wykonywania tych zadań przez prymasa Polski. Stolica Apostolska powierzyła mu najpierw opiekę nad polskimi uchodźcami w Austrii i Niemczech, a po śmierci kard. Augusta Hlonda, 28 stycznia 1949 r., papież Pius XII mianował go Opiekunem Duchowym Polaków na uchodźstwie (czyli Protektorem Emigracji Polskiej). Bez wątpienia ta rola twórcza emigracji była ogromna i nad Wisłą nie możemy zapominać, że mamy tak potężne wychodźstwo, które już od dłuższego czasu dobija się swojej reprezentacji w polskim systemie parlamentarnym.

    „Według mnie największą, wspólną dla każdych czasów potrzebą, jest obecność mocnych liderów” – uważa prof. Wiesław Wysocki
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Jak według Pana ta reprezentacja mogłaby wyglądać?

    Jest bardzo wiele postulatów. Wydaje mi się, że podstawą do tego mogłyby być najważniejsze organizacje polskie działające poza granicami kraju. Nie chciałbym teraz rozstrzygać, jaki sposób tej reprezentacji byłby najlepszy, bo wiele razy uczestniczyłem w dyskusjach na ten temat i wiem, że tych pomysłów jest bardzo wiele. Wydaje mi się, że tu chodzi przede wszystkim o gest symboliczny. Mogłaby być to jedna osoba, która cieszy się ogromnym autorytetem i jest człowiekiem spoza partyjnych podziałów. Takie osoby w naszej najnowszej historii były i były powoływane do rozmaitych rad prezydenckich czy premierowskich. Niektórzy mówią o tym, że Polonia powinna mieć reprezentację w Senacie. Według mnie jest to przede wszystkim kwestia wrażliwości na rolę Polonii i Polaków poza granicami kraju w życiu współczesnej Polski.

    Czytaj więcej: Mateusz Marek: „Polacy na Wschodzie uczą się historii, której doświadczyli”

    Czego dziś najbardziej potrzebują Polacy poza granicami kraju?

    Te potrzeby są bardzo zróżnicowane. Wydaje mi się, że nie do końca potrafiliśmy zadbać o pozycję Polaków w krajach, w których mieszkają. Widać to w Stanach Zjednoczonych, gdzie Polonia, choć znacznie liczniejsza niż diaspora żydowska, jest mniej finansowana przez państwo. Oczywiście nie uważam, że Żydom w USA się to wsparcie nie należy, ale po prostu z jakiegoś powodu Polacy nie osiągnęli takiego wsparcia dla siebie.

    Związek Polaków w Niemczech „Rodło” został zdelegalizowany przez władze III Rzeszy, jego majątek skonfiskowany, część działaczy rozstrzelano, a wielu uwięziono w obozach koncentracyjnych. Trudno sobie wyobrazić, dlaczego do dzisiaj nie udało się przywrócić istnienie tego związku w skali państwowej, gdyż działa on tylko w poszczególnych landach, a majątek związku nie został zwrócony — tak, jakby nadal obowiązywało prawo z okresu III Rzeszy. Zupełnie odmienne są problemy Polaków, którzy pozostali na Wchodzie po powojennych zmianach granic. Oni Polski nie opuszczali, to Polska ich opuściła. Dziś oczywiście na plan pierwszy wysuwa się sytuacja Polaków na Białorusi, którzy są prześladowani, zamykani do więzień. Aresztowań doświadczyli także członkowie Światowej Rady Badań nad Polonią. Tych problemów jest bardzo wiele i są zróżnicowane w zależności od lokalnych wpływów i czasów. Według mnie największą, wspólną dla każdych czasów potrzebą, jest obecność mocnych liderów, przedstawicieli świata kultury i sztuki, którzy swoim zaangażowaniem, obecnością w życiu publicznym, mogliby być ambasadorami spraw polskich i polonijnych. To właśnie tacy ludzie jak Ignacy Paderewski mieli największy wpływ na nasze dzieje.

    „Wydaje mi się, że nie do końca potrafiliśmy zadbać o pozycję Polaków w krajach, w których mieszkają” – twierdzi prof. Wiesław Wysocki
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Wiesław Jan Wysocki

    Profesor historii, długoletni wykładowca akademicki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, prezes Instytutu Józefa Piłsudskiego w Warszawie, wiceprezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, członek władz Światowej Rady Badań nad Polonią, autor ok. 70 książek historycznych, działacz społeczny.

    Uczestniczył w dekomunizacji wystroju Grobu Nieznanego Żołnierza, budowie muranowskiego pomnika Poległym i Pomordowanym na Wschodzie oraz innych upamiętnień; działacz opozycji niepodległościowej i solidarnościowej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wileńskie groby nie ujawniają łatwo swoich tajemnic 

    Poszukiwania przywódcy wileńskich reformatów rozpoczęło Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy (lit. Lietuvos gyventojų genocido ir rezistencijos tyrimo centras - LGGiRTC).  Inicjatywa wyszła od litewskich reformatów – Propozycja rozpoczęcia poszukiwań wyszła od środowiska litewskiego Kościoła reformowanego, dla którego niewątpliwie...

    Połączenie tradycji i współczesności. Noc Świętojańska w Rudominie

    Najkrótsza noc w roku jest hucznie obchodzona w Rudominie od wielu lat i stała się najważniejszym z wydarzeń organizowanych przez Centrum Kultury w Rudominie. W tym roku ponownie organizatorzy mówią o rekordowej widowni. Kolejny rekord w Rudominie i zaproszenie do...

    Film o sile pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie

    Film powstawał w ubiegłym roku m.in. na Litwie. Realizatorzy odwiedzili okolice wsi Mamowo, Inklaryszki, Połuknie i oczywiście cmentarz na Rossie. W produkcję zaangażowali się również Polacy z Wileńszczyzny. O miejscach związanych z powstaniem styczniowym i jego bohaterami opowiadali: Irena...

    Zginęła cała wioska… Pamięć przywrócona [Z GALERIĄ]

    Ilona Lewandowska: Kim byli mieszkańcy Pirciupi w czasie wojny?  Rytas Narvydas: Zwykli, spokojni ludzie, zajmujący się rolnictwem, pszczelarstwem. Jeśli chodzi o skład narodowościowy, byli to przede wszystkim Litwini, choć wieś w okresie międzywojennym znajdowała się w granicach Polski. Dlaczego zginęli?...