Tytułowa fraza powinna być powtarzana przy okazji każdej dyskusji o oświacie niczym Delenda est Carthago Katona Starszego*. Jest to sprawa najwyższej wagi. Nie tylko dla uczniów szkół polskich, w których interesy była wymierzona idiotyczna reforma Gintarasa Steponavičiusa (liberałowie zasługują, by im to wypominać do końca świata), ale wszystkich obywateli Litwy. Jak co roku, pojawiają się skargi na wyniki egzaminów maturalnych z języka litewskiego. Przede wszystkim zaś na to, że ocenianie prac jest nieprzejrzyste, a ostateczny wynik nadto zależy od subiektywnej opinii oceniających, a nie racjonalnych, wymiernych kryteriów. Można to porównać do egzaminów choćby z języka angielskiego, których kryteria są jasno określone. Wiadomo też, jakie kompetencje językowe są oceniane. Dlatego jest i część, w której się słucha rozmowy, i test, i praca pisemna. Takie kryteria powinny zostać najpilniej przywrócone w przypadku języka litewskiego. Obecny system nie budzi zaufania do egzaminu z języka litewskiego i kryteriów jego oceny. Zniechęca do nauki języka, skoro nie wiadomo, w jaki sposób uzyskać dobre oceny, ale i umniejsza wartość takiej matury, której kryteria oceniania są niejasne i zależą od widzimisię anonimów z Narodowego Centrum Egzaminowania, a nie konkretnych standardów.
* Kartaginę trzeba zniszczyć