Od lat politycy zastanawiają się na usprawnieniem samorządu terytorialnego w kraju. Poseł Povilas Urbšys zaproponował samorządy podzielić na mniejsze okręgi wyborcze, co teoretycznie dawałoby społecznościom i grupom lokalnym większy wpływ na pracę rady. Radna Ewelina Dobrowolska sądzi, że problemem w samorządach nie jest system, tylko brak aktywności oddolnej. Działacz społeczny Zygmunt Klonowski uważa, że system potrzebuje gruntownej reformy.
„Radni w samorządzie (który stanowi jeden okręg wielomandatowy) wybierani są na zasadzie proporcjonalności, czyli in corpore są odpowiedzialni przed wszystkimi mieszkańcami jednostki samorządowej, czyli wszyscy odpowiedzialni przed wszystkimi. Zważając na fakt, że samorządy na Litwie są dosyć duże, a duża część radnych staje się po prostu mieszkańcami centrum miasta, to komunikacja między radnymi a mieszkańcami mieszkającymi na obrzeżach samorządu praktycznie przestaje istnieć. W najlepszym przypadku mieszkańcy znają mera, wicemera oraz dyrektora administracji. Spotkania czy komunikacja w innych formach między mieszkańcami a radnymi są bardzo słabe” – tłumaczył w uzasadnieniu Povilas Urbšys.
Sejm odrzuca projekt
Zgodnie z proponowanymi przez Urbšysa poprawkami, jednostki samorządowe byłyby podzielone na mniejsze okręgi wielomandatowe, gdzie mogłyby wystawiać swe listy partie i komitety wyborcze. W każdym okręgu, w zależności od liczby mieszkańców, mieszkańcy wybieraliby od 2 do 5 radnych. Podział samorządu na okręgi wielomandatowe, który zatwierdzałaby Główna Komisja Wyborcza, przygotowywałby mer samorządu za aprobatą rady. W praktyce, oznaczałoby to, że przykładowo Wilno składałoby się z 10 okręgów wielomandatowych, gdzie Nowa Wilejka wybierałaby 5 radnych, a na przykład Karolinki lub Nowe Miasto – 2. Teoretycznie komitet wyborczy powołany przez społeczność konkretnej dzielnicy, zdobywając mniejszą liczbę głosów, niż obecnie przywiduje prawo, mógłby mieć swego reprezentanta w radzie. Wybory mera nadal byłyby bezpośrednie i głosowanie odbywałoby się w całym samorządzie, jako całości.
Sejm w miniony wtorek (23 czerwca) skreślił z wtorkowego harmonogramu obrad projekt Povilasa Urbšysa. 100 posłów głosowało za skreśleniem, czterech przeciw, a dziesięciu parlamentarzystów wstrzymało się od głosu.
Brak inicjatywy oddolnej
Radna i prawniczka, Ewelina Dobrowolska, sądzi, że system samorządu terytorialnego jest w zasadzie na Litwie dobry. Problem polega na tym, że ludzie nie chcą korzystać z uprawnień oferowanych przez prawo.
– Osobiście zaproponowany system oceniam sceptycznie. W praktyce oznaczałoby to, że priorytety dla konkretnych miejscowości nie byłyby wyjątkiem i awanturą a standardem. Na szczeblu samorządowym zapadają decyzje dotyczące rozwijania poszczególnych dzielnic. Radny wybrany z konkretnej dzielnicy będzie przede wszystkim zainteresowany sprawami tej dzielnicy, natomiast praca nad konsekwentnym rozwojem całego miasta i rozstrzyganie ogólnych problemów zejdzie na drugi plan – sądzi Dobrowolska.
Radna jest przekonana, że warto nie zmieniać prawa, a zachęcać mieszkańców do bardziej aktywnego udziału w życiu swojego samorządu.
– Po pierwsze, mamy dobry system. Niestety, z niego nie korzystamy. Niedawno mieliśmy wybory sołtysów. Część ulic nie dało rady wybrać swych przedstawicieli za pierwszym razem. Dla pewnych ulic to było trudnym zadaniem nawet za drugim podejściem. Sołtysi właśnie są wspaniałym instrumentem do informowania o lokalnych problemach starostów i władz samorządowych. Samorząd tworzy strategię dotyczącą na przykład asfaltowania dróg lub remontu ścieżek, uwzględniając sytuację faktyczną oraz wnioski mieszkańców. Kiedy ktoś ostatnio z nas poszedł załatwić lokalną sprawę do starostwa? Po drugie, niestety, wspólnoty lokalne nie są jeszcze zbyt rozbudowane i silne, ale właśnie one są podstawą demokracji i realizacji potrzeb lokalnych. Wspólnoty nie tylko są zapraszane na konsultacje do samorządu, ale otrzymują również całkiem spore wsparcie finansowe na różne lokalne inicjatywy – tłumaczy swoje stanowisko Dobrowolska.
Gospodarz na swym terenie
Koordynator Ruchu Społecznego „Lokys”, Zygmunt Klonowski, sądzi, że projekt Urbšysa nie jest rozwiązaniem, jeśli chodzi o wzmocnienie samorządności w kraju. Zdaniem działacza społecznego, samorząd stanie się prawdziwym samorządem, kiedy stanie się pełnym gospodarzem na swym terytorium. Teraz natomiast wszelkie propozycje uzdrowienia sytuacji są „mydleniem oczu” przed wyborami.
– To jest tylko poprawka, a samorząd na Litwie potrzebuje gruntownej reformy. Podstawowy problem polega na tym, że samorządy nie są gospodarzami u siebie. Najlepszym przykładem jest system podatkowy. Podatki zbierane w samorządzie idą do centrum, a później władze centralne decydują, komu jaka część od podatków powraca, dlatego na Litwie mamy problem z inwestycjami lokalnymi. Samorządy nie są tymi inwestycjami zainteresowane, bo to jest dodatkowy kłopot, ponieważ i tak pieniądze z podatków pójdą do centrum – komentuje dla „Kuriera Wileńskiego” Klonowski.
Jego zdaniem Litwa w kwestii samorządności musiałaby bardziej przyjrzeć się systemowi w Polsce, gdzie samorządy terytorialne mają o wiele więcej uprawnień.
Samorządy terytorialne zostały odrodzone tuż po ogłoszeniu niepodległości przez Litwę. W 1994 r. sejm przyjął Ustawę o samorządzie terytorialnym. W ciągu 30 lat niepodległości akt prawny był kilkakrotnie nowelizowany. Dzięki poprawkom z 2014 r. w roku następnym po raz pierwszy w historii kraju odbyły się bezpośrednie wybory merów.
W 2016 r. w Sejmie RL zarejestrowano projekt przywidujący bezpośrednie wybory starostów. Celem inicjatywy legislacyjnej było wzmocnienie efektywności pracy starostów, aby ciężar odpowiedzialności przeniósł się z administracji samorządowej do lokalnej wspólnoty. Starostwa musiałyby dysponować również własnym budżetem.
„Jeżeli społeczeństwo samo będzie wybierało starostę, to da możliwość większej współpracy mieszkańców danej gminy ze starostą. Będzie miał też większe zaufanie wyborców. Wybrany bezpośrednio starosta będzie bardziej obeznany z problemami swego starostwa, co pozwoli na szybsze ich rozwiązanie” – tłumaczył przed czterema laty naszemu dziennikowi jeden z inicjatorów projektu, poseł Donatas Jankauskas. Bezpośrednie wybory starostów poparła również AWPL-ZChR. Własną poprawkę do ustawy, w tym samym roku, zarejestrowała ówczesna starosta frakcji polskiej partii, Rita Tamašunienė.