Więcej

    Odklejony „realizm”

    Co rusz trafia się na tłumaczenia wszelkiej maści samozwańczych „realistów”, że należy zawrzeć sojusz z państwem rosyjskim, że byłby to sojusz chrześcijańsko-słowiański (czemu nie krestijansko-prolietariackij, koncepcja się zestarzała?), że gdybyśmy wystąpili z NATO, toby nas wschodni sąsiad nie miał powodów napastować i napadać.

    I tak dalej. Teraz do tego chóru chciejstwa dołączyła kolejna koncepcja: nie można pozwolić państwu rosyjskiemu przegrać wojny na Ukrainie, a jej prezydentowi – stracić twarz. „Rosja od czterech wieków jest fundamentalnym elementem struktury bezpieczeństwa Europy”. Wypadałoby te i im podobne tezy obalać, tak jak się obala głupoty o płaskiej Ziemi, należą one bowiem do tej samej kategorii ślepych zaułków myśli ludzkiej – zabobonów. Państwo rosyjskie nie jest ani chrześcijańskie, ani słowiańskie, tylko imperialistyczne. I zawsze takie było – za cara, bolszewików czy przy obecnie tam panującej patolatrycznej kleptokracji. Imperium nie zawiera sojuszy, tylko podporządkowuje sobie słabszych i mniejszych. „Sojusz” z rosyjskim imperium oznaczałby zatem dla nas niewolę i roztopienie się w bezkształtnej masie populacji carstwa, której jedyną dopuszczalną tożsamością jest oddawanie czci – i krwi – imperatorowi. Gdybyśmy wystąpili z NATO, toby nas imperium zaatakowało natychmiast. Propozycje takie porównać można jedynie do logiki w stylu: „Jak nie będę zamykał drzwi od domu, to złodzieje mnie nie okradną”. Próby „ratowania twarzy” są zaś fundamentalnie niemoralne i nierealistyczne.
    Sugerują one, że można dokonywać planowego, systematycznego ludobójstwa, niszczenia mienia, popełniać zbrodnie wojenne – i zachować twarz, z której utratą wiązałoby się dopiero przegranie wojny. Co więcej, że należy takiemu zbrodniarzowi zostawić zdobyte tym sposobem łupy, ponieważ… i tutaj racjonalnych i realnych argumentów nie ma. „Bo tak”. Realizm okazuje się być chciejstwem.Od czterech wieków rosyjski imperializm jest fundamentalnym elementem europejskiego systemu bezpieczeństwa jedynie w ten sposób, że stanowi dla bezpieczeństwa zagrożenie. Wywołuje kolejne wojny światowe, kreuje ludobójczych tyranów (nie tylko zresztą w Europie, z jaskrawszych przykładów wymieńmy chociaż Koreę Północną czy eksport komunizmu do Azji) wywołujących wojny, używa korupcji i destrukcji moralnej na gigantyczną skalę, a jak już coś czasem wygrywa, to kosztem gigantycznej pomocy z zewnątrz. Niech już realiści wrócą do rzeczywistości.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 21 (62) 28/05-03/06/2022