Czegoś takiego nie wymyślił nawet legendarnie „wieczny” sekretarz partii komunistycznej ZSRS — Leonid Breżniew. Zawsze, gdzie się dało, był „na widoku”. Choćby prawie umierał i ledwo bełkotał, ale był osobiście na wszystkich „prazdnikach”. A tym bardziej na żywo, w choć i surowo cenzurowanej sowieckiej telewizji.
Tymczasem Putin nie jest głupi i nie naraża się niepotrzebnie na niebezpieczeństwo, tym bardziej na linii frontu z Ukraińcami, bo jest trzymany pod czujną ochroną swoich sobowtórów.
„Wizyty Putina na okupowanym południu Ukrainy to absolutna inscenizacja. W dodatku źle i szybko zorganizowana” — powiedział przedstawiciel Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, Andrij Jusow.
I zwrócił uwagę na dużą różnicę w zachowaniu i wyglądzie „Putina”.
„Putin wykorzystuje sobowtóry. To fakt oparty zarówno na rozpoznaniu operacyjnym, jak i na ocenach specjalistów od fizjonomii. Podczas spotkań przywódca Rosji siada daleko od swoich gości i na Kremlu niewiele osób ma do niego dostęp, właśnie dlatego nie zechciałby spotkać się z miejscową ludnością” — zwrócił złośliwie uwagę Ukrainiec.