Przykład Sauliusa Skvernelisa, byłego szefa litewskiej policji, a obecnie ministra spraw wewnętrznych, dowodzi, że dobry fachowiec niekoniecznie będzie fachowym politykiem. Człowiek doskonalący się całe życie w jednym zawodzie siłą rzeczy staje się upośledzony zawodowo. Dlatego też stanowisko wymagające spojrzenia menadżerskiego, a twórczego na pewno, staje się zdominowane przez szablonowe odruchy zawodowe.
Już nieraz komentowaliśmy inicjatywy policjanta-ministra, które zbliżają nas do standardów państwa policyjnego, ale pomysłowość Skvernelisa nie przestaje zaskakiwać. Tym razem minister zabronił szefom sobie podwładnych instytucji jakichkolwiek kontaktów z politykami bez jego zgody. Tego okazało się za wiele nawet dla prezydent Dali Grybauskaitė, choć dotąd miała policjanta-ministra na swojej bardzo krótkiej liście lubianych polityków. Krytyka prezydent, która zresztą sama często daleka jest od przestrzegania zasad demokratycznych i wolnościowych, świadczy, że tym razem policjant-minister mocno przesadził. Nie wiadomo, czy będą tego konsekwencje i czy policjant-minister zostanie niebawem znowu tylko policjantem. Skvernelis musi jednak pamiętać, że stanowisko polityczne nie jest wieczne i z niego powrócić do zawodu jest tak samo trudno, jak po fachu zostać dobrym politykiem. Rzesze błąkających się bez przytułku zawodowego byłych polityków jest tego dowodem.
Kolejny „wyskok” Skvernelisa

Czytaj również...
Więcej od autora