Więcej

    Prawdziwą Rosję poznaje się w biedzie

    Pojawiają się co i rusz głosy, udające rozsądne, że trzeba z Rosją żyć dobrze, że to bracia Słowianie, że Rosja może być nawet naszym sojusznikiem, dba o tradycyjne wartości i tak dalej. Ludzie bez zaburzeń kognitywnych rozumieją, że to są bzdury. Pozostałym sama Rosja właśnie pokazała, jak jest w rzeczywistości.

    Armenia uważana jest za najbliższego sojusznika Rosji na arenie międzynarodowej. Gdy trzeba było wesprzeć rosyjskie pomysły w ONZ, lobbować za rosyjskimi interesami czy podpisywać z Rosją umowy o współpracy – w tym pakt obronny – Armenia była pierwsza, nawet kosztem własnych interesów. Liczono przy tym, że Rosja będzie to odwzajemniać.

    Jak wiadomo, trwa wojna w Karabachu, który dla Ormian jest Arcachem. Azerowie bardzo bitnie i pewnie prowadzą ofensywę i jest całkiem możliwe, że odetną region od Armenii. Wówczas, zwyczajem tamtej części świata, nastąpi prawdopodobnie ludobójstwo Ormian. Sytuacja jest poważna i Armenia od dłuższego czasu rozpaczliwie prosi swojego najbliższego sojusznika, Rosję, o pomoc. Rosyjskie MSZ odpowiedziało. W skrócie – pomoc nie nadejdzie. Na werbalne ostrzeżenia Rosji Azerbajdżan nie reaguje, a na zaangażowanie militarne zareagować może Turcja. Wierny sojusznik będzie więc pozostawiony sobie, gdyż Moskwa przestraszyła się Ankary.

    W biznesie Rosja jest niepewna, przyjaciel z niej żaden, sojusznikiem zaś jest niepoważnym. I lepiej to widzieć na przykładzie Armenii, niż odczuć na własnym. Zaś wnioski wszyscy powinni wyciągnąć.