Więcej

    Wstaliśmy z kolan

    Na początek coś z historii pierwszej potwierdzonej dynastii panującej w Chinach. Cesarz Wuyi, syn Kang Dinga (ok. 1130 p.Chr.), zwykł ubliżać bóstwom i szydzić z nich. Kazał raz sporządzić posąg symbolizujący Boga, grywał z nim w warcaby i oczywiście zawsze wygrywał. Innym razem podczas burzy w pełnej metalowej zbroi, włożywszy hełm i przypasawszy miecz, poszedł na szczyt wzgórza strzelać z łuku do nieba. Zginął rażony piorunem…

    Wydaje się, że nasz gwałtowny zwrot w polityce z Chinami leży w tymże nurcie. Nieoczekiwana decyzja o otwarciu przedstawicielstwa Tajwanu na Litwie zaowocowała bezprecedensowym zaostrzeniem stosunków z Pekinem o trudnych do przewidzenia konsekwencjach gospodarczych. Panaceum na to miała być niedawna wizyta w Wilnie wielkiej delegacji biznesmenów tajwańskich. Czy z tego może coś wyniknąć?

    Trudno to sobie wyobrazić. Dzisiaj Chiny są siódmym partnerem Litwy w imporcie, Tajwan praktycznie nie istnieje. Chiny są drugą gospodarką świata, gospodarka Tajwanu odpowiada w przybliżeniu Belgii. Tajwan o dziwo jest czołowym inwestorem w ChRL oraz jednym z sześciu największych inwestorów w Wietnamie, co akurat nie dziwi. Azjatyckie tygrysy przenoszą produkcję do tańszych krajów, sąsiednich przede wszystkim. PKB per capita Tajwanu w 2020 r. wyniósł 28 tys. dolarów, Wietnamu – 3500 dolarów, osiem razy mniej. Przenoszenie produkcji do Wietnamu ma sens jak najbardziej.

    Wchłonięcie Tajwanu, pokojowe czy nie, jest celem całej chińskiej polityki, zarówno zagranicznej, jak i wewnętrznej.

    Czy tajwańskie inwestycje mają sens na Litwie? Litwa nie jest już biednym krajem, nasz PKB per capita wyniósł w roku ubiegłym 20 tys. dolarów, porównywalnie do tajwańskiego poziomu. Siła robocza na Litwie nie jest najtańsza, a i jej ilość nie jest wystarczająca, mówiąc oględnie. Inwestycje zaś polityczne w kapitalizmie raczej nie mają racji bytu. Oprócz czysto gospodarczych implikacji są jeszcze konsekwencje polityczne.

    Tajwan, czyli Republika Chińska, jako państwo jest uznawane przez 15 krajów świata, w Europie tylko przez Watykan. Inne mogą służyć jako hasła w krzyżówkach, na tyle są mało znane. W dodatku liczba państw uznających Tajwan systematycznie się zmniejsza, Chiny bowiem skutecznie wywierają nacisk na takowe. Stosują przy tym wszystkie możliwe metody, od presji politycznej do finansowania powiązanego. Wchłonięcie Tajwanu, pokojowe czy nie, jest celem podstawowym całej chińskiej polityki, zarówno zagranicznej, jak i wewnętrznej. W tej sytuacji dla naszego państwa należałoby jakoś szukać wyjścia z twarzą, ale konserwatyści w zawieraniu kompromisów są elastyczni jak pal Azji.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 45(129) 06-12/11/2021