O tym na swojej skórze przekonał się Wiktor Karpałow, urzędnik z Naujoji Akmenė (Nowa Okmiana), kierownik scentralizowanego wydziału audytu wewnętrznego administracji samorządu rejonu okmiańskiego. Gdy tylko zaczął wyjaśniać, czy dyrektor miejscowego wydziału Giełdy Pracy nie wykorzystuje służbowego samochodu na potrzeby prywatne, jego żona Genovaitė, pracująca w Giełdzie Pracy została dyscyplinarnie zwolniona z pracy, a w Internecie posypały się pod adresem małżeństwa obelżywe komentarze.
Ich anonimowi autorzy bez ogródek sugerowali, że kobieta została zwolniona z pracy za pryncypialność męża, zaś Karpałowowi wypomniano, że jest posiadaczem Karty Polaka. Dwuznacznie sugerowano, żeby pozbył się jej, „zanim nie jest za późno”.
— Jestem Polakiem z Ukrainy, ale od 33 lat mieszkam na Litwie. Mam żonę Litwinkę, wielu przyjaciół i nigdy dotąd nie było żadnych problemów z powodu mego pochodzenia. Teraz zaczynam obawiać się nie tylko za siebie, ale też za całą rodzinę — mówi nam Wiktor Karpałow.
Później policja ustaliła, że część obelżywych komentarzy w internecie, w tym dotyczących posiadania przez Karpałowa Karty Polaka, było pisanych z domowego komputera dyrektora Giełdy Pracy Algisa Rudysa, miejscowego działacza partii konserwatywnej, wobec którego Karpałow prowadził właśnie czynności wyjaśniające.
Kierownik scentralizowanego wydziału audytu podaje w swoim wniosku, że dyrektor miejscowej Giełdy Pracy od wielu lat korzystał ze służbowego samochodu również poza godzinami pracy, miedzy innymi, codziennie dojeżdżając do i z pracy z odległej o 40 km od Okmiany rodzimej miejscowości dyrektora Giełdy Pracy. Według obliczeń audytora, już tylko obliczając koszta paliwa Skarb Państwa mógł być narażony na straty około 50 tys. litów. Swój wniosek Karpałow przedstawił nadzorującym pracę urzędników Giełdy instytucjom, w tym również Komisji Etyki Służbowej.
W tym samym czasie, ale jak twierdził później dyrektor Giełdy Rudys, to tylko zbieg okoliczności, kierownictwo Giełdy zaczęło mieć pretensje do Genutė Karpalovienė, która pracowała finansistką w tej instytucji. W ciągu zaledwie kilku miesięcy żona pana Wiktora otrzymała kilka upomnień, chociaż wcześniej, w ciągu 12 lat pracy w tej instytucji nie miała ani jednego. W końcu Karpalovienė została zwolniona. Kobieta jednak nie poddała się i podała pracodawcę do sądu. Domaga się przywrócenia jej do pracy. Dyrektor jest jednak kategorycznie przeciw, a w sądzie tłumaczy, że jej zwolnienie nie miało nic wspólnego z czynnościami służbowymi męża zwolnionej.
Ta sprawa, jak też zatarg między audytorem a dyrektorem, trafiły na łamy najpierw regionalnej, a potem i centralnej prasy.
Pod artykułami tymi w internecie posypały się komentarze, część których, jak potem wyjaśniła policja, były pisane z domowego komputera dyrektora Rudysa.
W maju 2009 roku jeden z komentatorów o nicku „oje” napisał między innymi: „W sprawie Genutė, to żal kobiety, a że jej mąż jest niespełna rozumu, to dawno już wiadomo. I jak on może jeszcze takie stanowisko mieć i pracować. Ot, niepokorny, grzebie się gdzie trzeba i nie trzeba, dlatego i nabawił się problemów nie tylko dla siebie, ale też i dla żony, a teraz sądy”.
Inny komentator o nicku „jogalia” napisał: „Czy Karta Polaka nie przeszkadza na służbie państwowej? Może pozbądź się jej, zanim nie jest za późno”.
Z kolei komentator „kaimynas” dodaje: „(…) I z językiem państwowym nie masz szczęścia, zaczynasz starannie, ale w końcu nic z tego ci nie wychodzi”.
Karpałow poczuł się obrażony i zaszczuty tymi komentarzami, więc zgłosił je na policję, a gdy ustalono, że z nich dwa ostatnie (policja twierdzi, że autora pierwszego komentarza nie jest w stanie ustalić — przyp. red.) były wysłane z domu dyrektora Giełdy Pracy, sprawę skierował do sądu.
Dzielnicowy Sąd w Możejkach zbadał 20 marca br. sprawę i orzekł, że słowa zawarte w komentarzach „nie poniżają godności człowieka i nie określają negatywnie, obraźliwie, czy też niegrzecznie jego osobowości”. Toteż sąd odrzucił pozew Karpałowa.
Tymczasem jeszcze wcześniej, w sierpniu 2008 roku Komisja Etyki Służbowej oczyściła z zarzutów dyrektora Giełdy Pracy. Na podstawie pisemnych oświadczeń kilkunastu podwładnych Rudysa (sic!), Komisja ustaliła, że szef Giełdy nie korzystał w celach prywatnych ze służbowego samochodu. Co prawda, Komisja ustaliła jednak uchybienia w prowadzeniu obliczeń wykorzystywania samochodu służbowego. Ustalono między innymi, że karty podróży nie zawierały ani godzin, ani marszruty jazdy samochodu, ani też przejechanych kilometrów, nie zawierały też informacji, który z pracowników korzystał z samochodu. Komisja jednak nie wyciągnęła z tych uchybień żadnych wniosków. Wskazała jedynie, żeby na przyszłość uzupełniać karty podróży o wskazane informacje.
Wobec takich decyzji Komisji, sądu oraz postawy policji, która nie chce do końca wyjaśnić autorstwa obraźliwych komentarzy, Wiktor Karpałow poczuł się bezradny. Obawia się też, że jeśli nie z powodu posiadania Karty Polaka, to z powodu swojej pryncypialności w pracy audytora może też być wyrzucony z pracy, podobnie jak jego żona.
— Przez tyle lat starałem się sumiennie wykonywać pracę, jak też zawsze dążyłem do dobrych relacji międzyludzkich z każdym, niezależnie jego pochodzenia, narodowości, czy też poglądów. Teraz czuję się opluty tylko dlatego, że dobrze wykonałem swoją pracę, a nawet tylko za to, że jestem Polakiem — mówi nam urzędnik z Naujoji Akmenė.