Wileńskie autobusy na trasie Antokol – Antowile w tych dniach, pomimo upałów, są wyjątkowo przepełnione. Bogate w grzyby i jagody lasy podwileńskie przyciągają masę ludzi.
Tu i ówdzie widać pojedynczych zbieraczy, gdzie indziej można zobaczyć całe rodziny. Jedni wybrali się raczej na przechadzkę i dla przyjemności, inni w ten sposób chcą dorobić grosza. Owszem, nie jest to lekka praca, ale pieniądz też nie mały.
Na targowiskach litr jagód kosztuje 6 litów, pod miejskimi sklepami poi 8 i nawet 9 litów. Grzyby, głównie kurki, po 4–8 litów za litr. Niemal w każdej większej miejscowości czynne są także punkty skupu jagód i grzybów. Tych ostatnich wprawdzie nie jest jeszcze za wiele, bo jak na razie rosną tylko kurki, aczkolwiek aktualne upały i im niezbyt sprzyjają. Na grzyby więc raczej nie warto liczyć. Natomiast wyjątkowo dobry jest okres na czernice. Jagód mnóstwo i dorodne, jak rzadko kiedy bywa.
— Wczoraj jeździłam w stronę Szyrwint i przez kilka godzin uzbierałam 10 litrów praktycznie na jednej dużej polanie. Od miesiąca w domu jemy tylko jagody: pierogi, blinki, zupa jagodowa, jagody z cukrem, śmietaną i w każdej innej postaci — mówi pani Hanka.
Wprawni zbieracze w ciągu dnia potrafią zebrać nawet do 30 litrów jagód, a to już kawał grosza. Amatorzy też nie narzekają, bo wystarczy parę godzin przechadzki po lesie i już przez 2–3 dni cała rodzina je jagody.
— Tuż obok mam ogród, latem tu mieszkamy i mniej więcej co drugi dzień rano na trochę wyskakuję do lasu. Tak, po prostu dla siebie na zjedzenie. Od dwóch tygodni jemy zupy grzybowe, smażone grzyby i pierogi z jagód. Grzechem byłoby nie skorzystać z takich darów lasu — mówi pani Genowefa.
Janek z Ławaryszek co drugi dzień sprzedaje czernice na wileńskim Kalwaryjskim rynku. Mówi, że zarobił już 800 litów. Zbiera pieniądze na zimę, a właściwie na bal maturalny, bo przyszłą wiosną będzie miał maturę, więc przyda się nieco grosza.
To fakt, że w lesie karku trzeba trochę ponaginać, ale bez pracy nie ma kołaczy. Tak zwani zawodowi zbieracze nie narzekają. Oni po prostu już mają w tym wprawę. Gorzej z amatorami. Ci twierdzą, że gdyby zbierali na sprzedaż, to co najmniej po 10 litów prosili za litr, a ponieważ nikt tyle nie da, to zbierają tylko dla siebie i wyłącznie dla przyjemności.
Tak, czy inaczej, tegoroczne lato pod względem grzybów i jagód jest pomyślne i nie mają powodu do narzekania zarówno ci, co chcą trochę zarobić, jak też ci co tylko dla przyjemności chodzą do lasu.
Właśnie po takiej przechadzce wychodziłam z lasu i tuż przy drodze natknęłam się na kilku facetów, którzy sobie piwko w samo południe popijali. Pokiwali głowami patrząc na moje jagody i dalej sobie z buteleczki pociągali. Mówili, że są bezrobotni, nigdzie pracy nie ma, ale jak zaproponowałam, by na jagody się wybrali i ten sposób trochę sobie zarobili, to odpowiedzieli, że nie mają zdrowia karku naginać. Na chorych raczej nie wyglądali, ale na hultajów to jak ulał. Ale na takich chyba nie ma lekarstwa.
Na przystanku autobusowym natomiast spotkałam kobiety i dzieci z pełnymi wiaderkami jagód i grzybów. Ktoś uzbierał po prostu dla siebie, inny na sprzedaż. Oko się cieszyło takim mnóstwem darów lasu i zaradnością ludzką. Korzystajmy z okazji, bo jeśli chodzi o czernice, to już się powoli kończą. Jeszcze tydzień, dwa i będzie po jagodach, a na borówki jeszcze trzeba będzie sporo poczekać i prawdopodobnie w tym roku będzie ich mało.