Wileński samorząd ogłosił konkurs na najładniejsze przedświąteczne upiększenie balkonów, witryn, budynków czy podwórzy. Zaroi się więc od mikołajów, jeleni, zieleni aż po tradycyjne bombki. Ba, bomby!
Taką to bombę wrzucił pewien poseł na obrady swoim kolegom. Otóż zaproponował on, żeby wszystkim pseudokandydatom niezadługo nadciągających wyborów samorządowych zrobić prezent bożonarodzeniowy. Finansowo ukarać tych, co to z premedytacją wpakują się na listę wyborczą. Odbędzie się święto wyborcze, zalśnią na choince, zostaną wybrani, a potem odwrócą się na pięcie i ustąpią miejsce o wiele mniej znanym kolegom. Czasami nawet nie z partyjnego rozdania.
5 000 litów. Taką by karę zapłacił (to ma być przedwyborczy zastaw) każdy, komu po prostu nie opłaca się przecierać spodni w samorządzie. No, ładny chyba by milion się zebrał od takich podstawianych kandydatów. No, jeszcze rozumiem, że pierwszym na liście bywa lider partii, ale np. poseł? Opuści się z Olimpu do samorządu?
O, przepraszam! Małe sprostowanie. Wybory samorządowe odbędą się wiosną. A więc nie lśniące bombki będą na choince, a bajecznie kolorowe wazony na politycznych parapetach. A co to potem poniektóre dziwnym trafem gdzieś znikną.
Wybory miną, nastąpi Wielkanoc. Przyjdą baranki, a potem sobie pójdą. Tak jak my, owce wyborcze, których tu(manią) nieuczciwi politycy na wszelkie sposoby.
PS. Założę się, że projekt wyeliminowania oszustw na listach zostanie zduszony w zarodku. Zbyt wielu jest zainteresowanych w tym matactwie…
Aleksander Borowik