W mediach litewskich nieustannie się mówi o zagrożeniu stwarzanym przez Rosję dla bezpieczeństwa państwa. Demonstracyjnie i przed kamerami zrobiono policyjny najazd na rosyjskie szkoły, których uczniowie od siedmiu lat jeździli do Rosji na wojskowe obozy organizowane przez rosyjskie służby (nie wierzę, by litewski wywiad się o tym dowiedział dopiero teraz).
Prezydent Dalia Grybauskaitė zaś mówi, jak ważny jest sojusz, a wręcz jedność Polski i Litwy, współdziałanie i inne piękne frazesy.
Tymczasem litewskie media nadal ochoczo publikują teksty wbijających szpile Polakom, manipulujących judaszy, przedstawiających Polskę jako wroga, lubujących się w pisaniu o „polonizacjach”, „okupacjach”, dokonywanych przez Polaków „genocidasach” i węszących polskich „spisków” w tym, że ktoś omyłkowo dostał ulotkę o wprowadzeniu euro w języku polskim.
Można byłoby przypuszczać, że zagrożenie pozwoli rozwiązać istniejące problemy i jednak lepiej czy gorzej ze sobą współpracować, wykazać się wzajemną życzliwością. Niestety, okazuje się, że w przypadku tej części litewskiej sceny politycznej powiedzenie „wspólny wróg jednoczy” — nie znajduje potwierdzenia. Ale jak ulał pasuje inne: „Kruk krukowi oka nie wykole”.