W mediach litewskich ostatnio modnym tematem stało się porównywanie cen żywności w kraju i za granicą. Tradycyjnie pod lupę biorą ceny polskich supermarketów i wytykają litewskim, że sprzedają za drogo. Niektóre tytuły poszły dalej i porównały litewskie ceny z cenami w niemieckich, a nawet skandynawskich sklepach. I choć w tych porównaniach wypadliśmy jak „równy z równym”, a w przypadku, na przykład buraczków, o głowę tańsi, to jednak i tu dało się do czego przyczepić. „No bo choć ceny są prawie takie same, to Niemcy zarabiają kilkakrotnie więcej” — brzmiała puenta wielu porównań.
Tłumaczenia z kolei naszych handlowców i producentów brzmiały nieprzekonująco. Podstawą było to, że mamy wyższy i ujednolicony VAT, gdy na przykład w Polsce i Niemczech VAT jest zróżnicowany — stąd więc taka różnica. Ale dlaczego aż taka? Tego już nikt nie tłumaczy. Producenci i handlowcy nie tłumaczą też, dlaczego, gdy ceny paliwa szły w górę do 5 litów na litrze, również w górę szły ceny żywności. „Transport, logistyka” — tłumaczono wtedy. A co z tym transportem i logistyką dziś, gdy cena paliwa jest już poniżej 3,5 lita, czyli obecnie 1 euro? Z tego powodu ceny żywności w sklepach nie spadły. Przynajmniej nie aż tak spadły, jak wcześniej wyrosły. I co na to nasz „społecznie odpowiedzialny” biznes?