Obchodziliśmy właśnie 70. rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Miejsca, które pochłonęło ponad milion istnień ludzkich, było świadkiem niewyobrażalnego bestialstwa i zezwierzęcenia. A obecnie jest miejscem pamięci o nich.
W Wilnie zaś otwarta we wtorek, 27 stycznia, została wystawa, poświęcona Polakom, ratującym swych żydowskich współobywateli przed zagładą. Często też ponoszących za to najwyższą ofiarę — okupowana przez Niemcy Polska była jedynym krajem, w którym za pomoc Żydom groziła śmierć całej rodzinie. Mimo to jednak, udało się uratować ponad 300 000 osób. To historia naszych rodaków, którzy w najstraszniejszych dla ludzkości chwilach potrafili w sobie zachować człowieczeństwo i miłość bliźniego.
Z nich możemy — i musimy! — być dumni.
Podobnie, jak dumni możemy być z tego, że w naszej społeczności pracuje siostra Michaela Rak — pochodząca z rodziny, która ratowała ludzi w czasie wojny — i która to wielkie, trudne dzieło niesienia światła tam, gdzie jest cierpienie, kontynuuje na Wileńszczyźnie.
Do wspaniałej inicjatywy zorganizowania takiej wystawy jest tylko jedno, gorzkie pytanie. Dlaczego nie zrobiono tego 25 lat wcześniej? Odpowiedzieć na nie musi każdy z nas. I kontynuować to dzieło, by pewne rzeczy się nie powtórzyły.