Po raz kolejny nas przekonują, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Bo jak inaczej można określić troskę o nasze zdrowie i kieszeń posła Stasysa Brundzy. W przeszłości legendarny rajdowiec, a obecnie przedsiębiorca-milioner, polityk chce właścicielom aut (osobowych, ale też ciężarówek, autobusów) zafundować nowy podatek.
Do haraczu za paliwo czy państwowe usługi motoryzacyjne chce dodać roczną opłatę na stare samochody (nieodpowiadającym normom EURO 5 i EURO 6) w wysokości 70-100 euro. A więc tylko samochody produkowane od 2009 roku mogłyby uniknąć nowej pętli podatkowej.
Brundza, który „zasłynął” z wielu kontrowersyjnych propozycji, zachwala swój pomysł. Że stare pojazdy trują powietrze, że będzie bezpiecznej, że wzrośnie popyt na nowe, a z tytułu tego podatku na drogi krajowe zbierze się 83 mln euro.
Nie wiem, śmiać się czy płakać z tego pomylonego pomysłu — przypadkowego moim zdaniem — posła, który do Sejmu „doszedł” przed półroczem z listy „Drąsos kelias”, po zwolnieniu miejsca przez… No, ale to już inna historia, choć też ciekawa.
PS. Niedawno Brundza na aukcji w Holandii sprzedał 75 zabytkowych aut ze swojej kolekcji na sumę 1,5 mln euro, które jak wiadomo nie grzeszą przecież ekologią. No, to teraz może spokojnie zabrać się za innych „starocie”, bo swoich już się pozbył.