Od prawie kilku miesięcy cała Litwa śledzi, jak się ułoży los siedmioletniego Gabrieliusa, którego norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka „Barnevernet” chce pozbawić domu rodzinnego i oddać w opiekę obcym ludziom.
Oczywiste jest, że każdy taki fakt jak pozbawienie dziecka najbliższych — jest straszny.
Ale rozejrzymy się na własnym podwórku. Obecnie na Litwie, w rodzinach tzw. określanego socjalnego ryzyka, żyje ponad 20 tysięcy dzieci. Pod opieką państwa znajduje się około 10 tysięcy.
A jaka jest ta opieka?
Ostatnio przeprowadzone badania dowiodły, że 74,6 proc. obywateli sądzi, iż ochrona praw dziecka w naszym kraju nie jest dostateczna. To sucha statystyka.
A przecież dla każdego prawie z nas są znane fakty, gdy dosłownie z głodu przymierają dzieci, kiedy mają odmrożone rączki, nóżki, bo mama poszła na kolejną kilkudniową libacje — i o nich zapomniała.
Sąsiedzi czasami się oburzają, ale bardzo rzadko coś robią. A jeżeli i poinformują odpowiednie instytucje, które są u nas tak bardzo liczne, to rezultat jest mizerny. Bo długi to u nas jest proces, zanim od takiej „mamy” są zabrane maltretowane i głodzone dzieci.
Litwa „przoduje” w strasznej statystyce — samobójstwie dzieci.
W Norwegii są to wyjątki.
Czyli, zaczynać należy od własnego podwórka — zobaczyć co się dzieje tu, na Litwie.