Chyba nawet najbardziej znani i doświadczeni ekonomiści nie potrafią wytłumaczyć i uzasadnić naukowo takiego zjawiska jak ceny na ogrzewanie w różnych miastach Litwy. W tym oczywiście w Wilnie.
Wraz z nadejściem wiosny, kiedy to ogrzewanie centralne jest już niepotrzebne, słyszy się, że ogrzewanie w najbliższym czasie będzie tańsze. No bo i prawda: słoneczko zaświeci i ogrzeje.
W tym roku sytuacja jest nietypowa. Przed kilkoma dniami został rozpowszechniony komunikat, że w marcu ogrzewanie w Wilnie, Kłajpedzie, Szawlach — zdrożeje.
W Kownie stanieje o 15,1 procent.
Główny dostawca energii dla wilnian „Vilniaus energija” w tym miesiącu (marcu) sprzeda ciepło po 6,64 ctn (bez PVM) za jedną 1 kilowatogodzinę (kWh), czyli o 6,6 proc. drożej niż w lutym, kiedy to cena była równa 6,23 centa.
Nie byłoby w tym nic może niecodziennego i dziwnego, gdyż mieszkańcy Litwy wraz z każdym sezonem grzewczym „wkraczają” na swoistą huśtawkę opłat: to mniejszych, to większych itd.
Gdyby nie fakt, że dosłownie przed kilkoma miesiącami Komisja Cen ustaliła, iż „Vilniaus energija” ma zwrócić użytkownikom około 10 miliona litów, które w ciągu kilku lat przepłacili za ogrzewanie.
Planowano, że mają być zwrócone. Czy przez kolejne podrożenie?