W tym roku rodziny tradycyjnie zasiądą do uroczystego posiłku. Na wielkanocnym stole na pewno nie zabraknie tradycyjnej pieczeni z chrzanem do niej, kiełbasy, słodkiej babki wielkanocnej. I oczywiście jajka. No i jeszcze lukrowanego króliczka. Ale tego akurat niekoniecznie. Bo mimo zapewnień, że od wprowadzenia euro w sklepach wszystko nam tanieje, wychodząc z nich na zewnątrz paragon sklepowy mówi, że jednak drożeje. W tym roku więc na świątecznego króliczka za euro nie każdego będzie stać. A jak na złość Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył nam jeszcze prognozę wzrostu PKB. Z 3,3 proc. wcześniej na 2,8 teraz. A to oznacza, że z gospodarką będzie gorzej i z naszymi zarobkami w euro też. Władze przekonują jednak, że euro było potrzebne, bo wzmacnia nasze bezpieczeństwo. Tak samo przekonano nas do terminalu gazowego, ale zamiast obiecanych niższych rachunków za gaz, musimy teraz płacić wyższe, bo nie tylko za gaz, ale sam terminal też. A w tym tygodniu władze wzięły się za obronność. Będą wzmacniać ją. Czyli, ludu, łap się za kieszeń, bo wyciągną z niej ci resztę. A jeśli jeszcze coś komuś zostanie, to i o to zatroszczą się, by nie na długo. Ale jak śpiewali kiedyś „Skaldowie”: „Nie płaczmy, bo nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go!”. Cieszmy się więc tym lukrowym na stole, bo jutro może nie każdego będzie stać na niego. Wesołych Świąt!