Rząd zamierza na nowo przeprowadzić granice podziału administracyjnego powiatów, które od kilku lat istnieją tylko formalnie. Ich administracje zostały wcześniej zniesione. Dlatego powiaty występują w podziale jednostek terytorialnych takich instytucji jak policja czy straż pożarna.
Po co więc jest potrzebny nowy podział?
No — dla kasy, czyli dokładnie dla 2,7 mld euro, które Litwa z obecnym podziałem może stracić w unijnej perspektywie finansowej 2021-2018.
Nie jest to żadna tajemnica, bo o tym powiedział sam premier Algirdas Butkevičius.
Jest to jednak nowe zjawisko, bo wcześniej jeszcze żaden polityk, a tym bardziej polityk tak wysokiej rangi, nie przyznał się, że w kraju podejmuje się sztuczne decyzje, aby można naciągnąć unię na kasę.
Tym razem można nawet przesunąć granice regionów. I choć to przesunięcie byłoby czysto formalną decyzją, jak czysto formalnymi są same granice, jednak nawet formalnie przewróciłoby to wiele rzeczy z nóg na głowę.
Tak, na przykład, litewska Wileńszczyzna, tradycyjnie postrzegana jako jednolity region historyczny, zostałaby znowu podzielona, bo rejon solecznicki, który jest obecnie w powiecie wileńskim, odszedłby do powiatu olickiego, który obejmuje historyczną Dzukiję.
Według nowego podziału, Solczanie, choć formalnie, staliby się więc Dzukami.
Czy za to im coś się będzie należało z tych 2,7 mld euro? Można raczej wątpić…