Prawdziwą już sprawą detektywistyczną staje się poszukiwanie kandydata na nowego ministra oświaty i nauki. Jak wiadomo, wcześniej proponowanego Vydasa Gedvilasa prezydent Dalia Grybauskaitė „wybrakowała”. Uznała, że jest osobą pełną wad, że aż „nie można nawet rozpatrywać” jego kandydatury. Premier Algirdas Butkevičius upierał się, że jest dobrym kandydatem. Nawet po tym, gdy otrzymał od służb specjalnych dodatkową informację o Gedvilasie, na podstawie której prezydent jego kandydaturę odrzuciła. Sam kandydat początkowo również upierał się i nawet groził, że w sądzie będzie bronił swojego honoru. W końcu poddał się i zrezygnował. Zaskoczył tym premiera, który mocno chwalił go i Partię Pracy, która oddelegowała go do rządu i gotowa była bronić go do upadłego. Teraz musi szukać nowego kandydata. I podobno znalazła. Ale liderzy partii nie zdradzają, co to za jeden. Na „giełdzie dziennikarskiej” pojawiło się nazwisko posła Artūrasa Paulauskasa, a premier oświadczył nawet, że jest to dobry kandydat. Jednak sam Paulauskas zaprzeczył, że niby ma nominację partii. A ta wciąż nie ujawnia, kogo nominowała. Obiecała, że zdradzi to dopiero w przyszłym tygodniu, kiedy premier wróci z delegacji i będzie mógł spotkać się z kandydatem. A tymczasem społeczeństwo dalej będzie biernie obserwować „zabawę w chowanego” polityków, bo, co społeczeństwo o tym sądzi — to tych polityków, wydaje się, interesuje najmniej.