Więcej

    Nie dajmy się zwariować

    Temat imigrantów i uchodźców, bardzo zresztą często wrzucanych do jednego worka, zdominował w ostatnich tygodniach dyskurs publiczny. Nie ma dnia, by zwolennicy nie krzyczeli, jak bardzo witają uchodźców, a przeciwnicy — że imigracja to zło i zagrożenie terroryzmem. Odrobinę racji mają i jedni — bo uciekającym od wojny trzeba pomóc, i drudzy — bo na utrzymywanie tych przybywających po socjal nas nie stać, a zagrożenie też jest duże.
    Ale nie ma merytorycznej dyskusji, są tylko emocje i epitety, które przesłaniają rzeczywistość i zdrowy rozsądek. Nie dyskutują też politycy, woląc posługiwać się sloganami o „europejskiej solidarności” czy, wzorem Martina Schulza, straszyć państwa europejskie niezgadzające się na dyktat i kwoty — zastosowaniem siły i przymusu, za co zresztą powinni wylecieć z roboty.
    Gorzej, że brak dyskusji o imigracji przesłania nam też inne tematy. Podatki, model socjalny, demontaż systemu szkolnictwa — to wszystko powinno być u nas podstawowym tematem, a nie jest. Albo choćby TTIP — Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji — w tajemnicy negocjowane z rządem USA przez Komisję Europejską. A warto chyba zapytać, skąd ta tajemniczość i czy ta umowa, podobna w treści do niesławnej ACTA, nie uderzy w interesy naszych obywateli?

    Rajmund Klonowski