Nie cichną echa po premierze książki „Mūsiškiai” („Nasi”) Rūty Vanagaitė, opowiadającej o udziale Litwinów w Holokauście. Jest to dzieło pionierskie i przełomowe, nikt bowiem dotychczas na taką skalę tego zagadnienia nie badał w literaturze tak szeroko dostępnej. Dokładniej — nikt z litewskich badaczy.
Jednym z pozytywnych ech jest to, że książka skłoniła Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy do opublikowania listy osób, które brały udział w ludobójstwie — publikację zapowiedziano na ten rok.
Po 25 latach niepodległości — to niewątpliwy sukces naukowy.
Jednak są też i niepokojące akcenty.
Otóż dyrektorka centrum, Teresė Birutė Burakauskaitė w jednym z wywiadów stwierdziła, że na Litwie nie było pogromów (sic!). Ogrom publikacji poświęconych jednemu tylko pogromowi w Kownie (niesławny garaż Lietūkisu!) każe zarzucić pani dyrektor kłamstwo.
Dziś żyjący potomkowie morderców nie mogą ponosić odpowiedzialności za winy przodków, nikt też nie nazywa dzisiejszych Litwinów „narodem Żydobójców” — ale negowanie zbrodni ludobójstwa jest nie tylko współudziałem moralnym, ale także i w rozumieniu Kodeksu Karnego RL.
Przyszłości nie ma, jeśli się nie rozliczy z przeszłości — i dlatego Teresė Birutė Burakauskaitė powinna się podać do dymisji.