Więcej

    No i wyłazi szydło z worka…

    Drugim pasem terkocze czerwony opelek. Za kierownicą dziadek. Z pobłażliwym uśmiechem przyjmuje zdenerwowanie otoczenia, któremu niby to zawadza. Bo gdzie lecieć?

    Zadowolony jest z życia. Silne mrozy, a silnik mu grzecznie odpalił. Droga odśnieżona, asfalt suchy jak pieprz i słonko świeci przyjaźnie.
    A i strzeżonego Bóg — eee — państwo strzeże: przed miesiącem odnowił obowiązkowe ubezpieczenie swego autka — OC.
    A zaraz otrzyma zwiększoną o 20 euro emeryturę, obiecaną przed nowym rokiem przez chłopo-zielonych. Ech, zaszaleje!

    Dziadunio jedzie, ale nie wie jeszcze, że złośliwe figle małpiego roku mogą zarazić i koguta tegorocznego.

    Otóż rządzący widocznie się opamiętali, że swoje przedwyborcze obietnice nie za bardzo mają czym pokrywać. No i wyłazi szydło z dziurawego worka budżetu, czyli jedna ręka daje, a druga „musi” zabrać.
    Jeden z zielonych chłopaków wpadł na pomysł — stary jak świat, że trzeba nowe podatki wprowadzić. Otóż przypomniał sobie, że te OC jest przecież usługą, choć wymuszoną, ale usługą. A usługi przecież są opodatkowane VAT-em, a tu — o zgrozo — zerowa taryfa!
    Ubezpieczyciele od razu powiedzieli, że bez żadnych skrupułów zwiększoną cenę za OC na swoich klientów, w tym i na naszego dziadunię, przełożą.
    Jak z tym skazańcem, który ma wymuszony pobyt w domu z kratkami i jeszcze winien płacić komorne…