Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donald Trump, wzbudził dużo kontrowersji dekretem dotyczącym tymczasowego zakazu wjazdu do kraju obywatelom siedmiu państw. Dokument okrzyknięto „zakazem wjazdu dla muzułmanów” i wszczęto protesty przeciw takim działaniom. Czy słusznie?
Dekret nie jest wymierzony w przedstawicieli konkretnej grupy religijnej, tylko w obywateli państw, w stosunku do których amerykańskie służby nie mogą zastosować procedur weryfikacji tożsamości osób. Jest również tymczasowy — na 90 dni. O co więc cała afera?
Nie jest tak, że poprzedni prezydent, Barack Hussein Obama, nie wprowadzał zakazów. Co więcej, to jego administracja ponosi częściową odpowiedzialność za destabilizację Syrii czy Libii, z których Donald Trump obecnie nie chce wpuszczać przybyszy. Dlaczego zatem nikt nie czynił zamieszek przeciw Barackowi Obamie?
Być może chodzi tu o zwyczajną mentalność Kalego? Jak robi coś liberalny polityk, to jest w porządku i dajmy mu nagrodę, taki postępowy. A jak coś — niech identycznego — robi polityk z „niesłusznej” opcji, to go nazwiemy nazistą, porównamy do Hitlera i przypiszemy najgorsze cechy? Wygląda na to, że właśnie tak jest.