Więcej

    Jak to skandynawscy protestanci litewskich katolików pobożności uczyli…

    Minął piątek, 14 kwietnia. Na Litwie jako zwykły roboczy dzień. W Europie jako święto Wielkiego Piątku, dzień Wielkiego Tygodnia upamiętniający śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu. W litewskich telewizjach, mediach niekatolickich, obojętnie pominięty.

    Przynajmniej w wiadomościach, które oglądałem i czytałem. Katolicy (ponad 77 proc. mieszkańców Litwy), ten dzień czcili, choć byli zmuszeni pracować. Zmuszeni, bo u nas to nie jest dzień wolny od pracy.

    A w przeddzień, czyli w czwartek był grom z jasnego nieba! Banki litewskie, pardon, skandynawskie (bo rodzime albo zostały „pożarte” albo zbankrutowały) raptem ogłosiły, że podobnie jak inne sprzężone w europejskim systemie bankowym, nie będą pracować w piątek. A przelewy międzybankowe można tylko do godz. 16.00 zrobić. No i zaczęła się panika!

    Firmy w te pędy rzuciły się robić zaległe lub planowane na piątek rozliczenia, pracodawcy przelewali pracownikom opóźnione wypłaty. Sodoma i Gomora dla tych, którzy na tym ucierpieli, bo dopiero we wtorek odzyskają to, co im należne!

    I tu po raz pierwszy należy pochwalić grabieżczych (bo zdzierających z klientów za każdą usługę coraz większą forsę) wikingów. Na Litwie od kilku lat wolnym dniem od pracy jest święto Janin i Janów (Joninės), zapożyczone od Łotyszy, gdzie tam taka tradycja jest od wieków chyba i „janisów” mają naprawdę wielu. Notabene, to letnie święto zostało wypromowane przez krajowe handlowe sieci drogą „referendum”. W nadziei, wiadomo na co – „Na zdrowie!”.

    Młodych Janeczek i Janków jest u nas jak na lekarstwo, a starzy jeszcze żyją, ale w obumarłych wsiach. To może jednak warto pójść za katolicką jeszcze Europą i skupić się nie tylko na zakupach amerykańskich zajączków z czekolady, a mieć czas na chwilę zadumy nad Wielkim Piątkiem.
    Wesołego Alleluja…