Kto na Litwie jest premierem? Saulius Skvernelis? Nie. Prezydent Dalia Grybauskaite. Odbiło mi? Wcale nie, ponieważ miłościwie nam panująca głowa państwa – do której to podstawowych obowiązków należy polityka zagraniczna kraju nad Niemnem – rusz co rusz „chwoszcze” (po „wileńszczyznemu” mówiąc) rząd chłopo-zielonych i czerwonych.
Teraz ostatnio powiedziała surowym tonem, że planowany podatek od nieruchomości powinien mieć wyższy pułap od którego będzie naliczany.
Premier na te słowa tylko najeżył się, ścisnął zęby i przymrużył swoje zazwyczaj szeroko otwarte oczy.
I postąpił tym razem rozsądnie, bo prezydent mogła dokopać jeszcze mocniej wyśmiewając niedawny pomysł wstawienia kwasu do działu z alkoholem, bo… ma 1,2 proc. alkoholu, jak się pisze na niektórych z tych napojów.
Teraz tylko czekać na kolejne rózgi prezydent Grybauskaite-Grzybowskiej, która to – według niektórych litewskich dziennikarzy – ma polskie korzenie i choć się oficjalnie nie przyznaje, ale mówi po polsku.
A teraz z innej beczki, a raczej kosza. Spóźniony sezon grzybobrania w pełni, choć początek straszył cenami.
Np. na bazarku w wileńskiej dzielnicy Antokol, przed tygodniem jeden borowik był wyceniany na… 1 euro!
I jeszcze o borowikach i nie tylko.
Żart: „Ranek, w lesie siedzą obok siebie borowik i muchomor. Nagle słyszą przekrzykujących się grzybiarzy – huhu-huhu! Muchomor z jadowitym uśmiechem mówi do borowika: No, zaraz ktoś do zupki trafi – he-he! A borowik ze stoickim spokojem: A zaraz ktoś w pysk butem otrzyma…”