Litwę obiegła wieść, że wileński samorząd wydał ponad 300 tys. euro na remont swoich pomieszczeń. Wieść wywołała oburzenie, bo czy wypada wydawać ogromne, z punktu widzenia zwykłego obywatela, pieniądze na remont w całkiem jeszcze nowym wieżowcu? I czy rzeczywiście jest to wydatek konieczny?
Zazwyczaj krytykuję otorbiony przez liberałów et consortes stołeczny samorząd, bo i jest za co. Za brak smaku i zwalczanie zastanej estetyki miasta, za bezprawne kroki i ideologiczną nienawiść do samochodów, skutkującą korkami i utrudniającą życie mieszkańcom. Dalej – za postawy drobnocwaniackie i historyczne ikonoklazmy, za skłócanie mieszkańców i za trwonienie ich pieniędzy na słupki i płotki. Jednak jeśli się czasem remontuje pomieszczenia, w których przyjmowani są licznie przecież interesanci – to dobrze, bo interesantami samorządu jesteśmy my, obywatele. I zasługujemy na wygodę oraz czystość. A każdy, kto miał styczność z rynkiem budowlanym, wie, ile kosztują usługi remontowe.
Inna sprawa, że dyrektorzy administracji, jaśniemerostwo i inne koronowane głowy nie tylko mogą, ale i powinni pracować w warunkach skromnych, choć schludnych. A jeśli chociaż jeden cent przeznaczony na remont, zamiast tego, zasilił kieszeń jakiegoś przyjaciela rządzących – głowy te powinny się z hukiem potoczyć ze stanowisk…