Przed czterema laty nawet najwięksi optymiści nie mogli sobie wyobrazić, że relacje polsko-litewskie uda się w tak krótkim czasie znów postawić na właściwe tory. Z pewnością jest w tym duża zasługa premiera Sauliusa Skvernelisa, który od początku swojej kadencji mówił o potrzebie normalizacji stosunków z Warszawą. Dzięki jego zaangażowaniu znów mówimy o strategicznym partnerstwie, natomiast relacje między dwoma szefami rządów są określane jako przyjacielskie.
Szansę na dalszą normalizację i rozwiązanie nabrzmiałych problemów można dostrzec w zeszłorocznych wyborach prezydenckich. I to mimo że zwycięzca wyścigu prezydenckiego Gitanas Nausėda nie był przychylny wobec polskich postulatów. Sprzeciwiał się m.in. oryginalnej pisowni imion i nazwisk w oficjalnych dokumentach. Niemniej na samym początku kadencji podkreślił, że styl uprawiania przez niego polityki będzie odmienny od poprzedniczki. Mówiono nawet o powrocie do „polityki Valdasa Adamkusa”, kiedy ośrodek prezydencki był bardziej mediatorem między poszczególnymi podmiotami władzy niż aktywnym uczestnikiem procesów wewnątrzkrajowej polityki. 27 stycznia br. głowa litewskiego państwa wzięła udział w obchodach 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu KL Auschwitz-Birkenau, a wcześniej zrezygnowała z obchodów w Jerozolimie finansowanych przez rosyjskiego oligarchę, w których uczestniczył Władimir Putin. To był bardzo wymowny gest ze strony litewskiego prezydenta, którym jednoznacznie wskazał, kto jest sojusznikiem Litwy. W wypadku polskiej mniejszości na Litwie również możemy mówić o pewnym przełomie. Przed kilkoma tygodniami w Pałacu Prezydenckim odbyło się spotkanie Nausėdy i jego doradców z przedstawicielami polskiej mniejszości. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele oświaty, świata akademickiego, prawnicy, działacze kulturowi i społeczni. Coś takiego za rządów Dalii Grybauskaitė było niemożliwe. Oczywiście w tej kwestii prezydent ma ograniczone pole manewru. Większe możliwości w tej materii mają Sejm oraz rząd, w których niestety nadal nie ma konsensusu odnośnie do polskich postulatów. Trzeba jednak pamiętać, że urząd prezydenta od lat cieszy się autorytetem i sporym zaufaniem społecznym, dlatego głos prezydenta może mieć kluczowy wpływ na sprawy ważne dla polskiej społeczności na Litwie. Z pewnością trudno na razie mówić o jakimkolwiek zwycięstwie, ale na pewno poczynione w ostatnim czasie działania to krok w dobrym kierunku.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 6(16) 08-14/02/ 2020