Więcej

    Nieoczekiwany efekt uboczny

    Decyzja o przywróceniu ruchu osobowego między Litwą, Łotwą i Estonią sprzed kilku dni sprawiła, że kraje bałtyckie trafiły – co nieczęsto się zdarza – na czołówki światowych serwisów informacyjnych. I co ważne, w pozytywnym kontekście.

    Wcześniej tego pozytywnego zainteresowania doświadczyło Wilno. Zagraniczne media opisywały plan przekształcenia wileńskiego Starego Miasta w wielki ogródek kawiarniany pod gołym niebem. Można oczywiście kąśliwie zauważyć, że w tym ostatnim przypadku nie obyło się bez PR-owej akcji wileńskiego samorządu, ale faktem pozostaje, że o Wilnie pisano w superlatywach. A takie zainteresowanie raczej pomaga, niż szkodzi. Podobnej uwagi za granicą doczekała się w ostatnich dniach Łotwa. W czasach przedkoronawirusowych ten kraj, jeśli trafiał do światowych mediów, to głównie za sprawą licznej tam ludności rosyjskojęzycznej i wyzwań związanych z jej koegzystencją z etnicznymi Łotyszami. Szczególne zaciekawienie sytuacja rosyjskojęzycznych budziła po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. Zastanawiano się, czy taki scenariusz mógłby się powtórzyć na Łotwie. Powstał nawet film dokumentalny, zrealizowany przez telewizję BBC, przewidujący możliwość rosyjskiej operacji przeciwko Łotwie. Te plany na szczęście się nie ziściły, a sprawy związane z relacjami międzyetnicznymi – choć nadal pojawiają się w nich różne problemy – nie budzą już takich emocji.

    Tymczasem obszerny materiał poświęcony łotewskim zmaganiom z epidemią koronawirusa opublikował prestiżowy amerykański magazyn „Foreign Policy”. Uwagę korespondenta zwróciło to, że ten niewielki kraj w Europie Północno-Wschodniej nadspodziewanie dobrze radzi sobie z epidemią. Faktycznie, łotewskie statystyki nie są zatrważające – w momencie, gdy artykuł się ukazywał, odnotowano niecałe tysiąc przypadków zachorowań i 19 zgonów. Trudno byłoby wskazać jedną konkretną przyczynę powodzenia Łotwy w walce z koronawirusem. Udało się to osiągnąć przy nieco lżejszych restrykcjach niż w sąsiedniej Estonii czy na Litwie. Na dziennikarzu „Foreign Policy” wrażenie zrobiło to, że działania rządu zyskały poparcie nie tylko politycznych oponentów, lecz także mieszkańców kraju, bez względu na podziały etniczne. Zbliżenie obu społeczności okazało się „nieoczekiwanym efektem ubocznym pandemii” – cytuje autor słowa premiera Łotwy Artursa Krišjānisa Kariņša. I oby takich efektów ubocznych w czasie tej epidemii nie brakowało. Także w innych krajach.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 21(59) 23-29/05/2020