Już zaraz skończy się to całe utrapienie z wyborami prezydenckimi dla Ameryki i reszty świata. Ma być postawiona kropka, a raczej wykrzyknik po nazwisku zwycięskiego Johna Bidena, ale przegrany – Donald Trump, upiera się przy wielokropku: „Aż sąd zadecyduje!”. Tym razem, szczęściem dla siebie, już nie używa nadaremno porównań do popularności Jezusa ani falstartowych trąb jerychońskich. No, pycha nie popłaca, a palec w górze jest…
A w naszym politycznym ogródku też się wycisza, a raczej staje na swe dyplomatyczne miejsca. Słowa stosownych (czasowo!) gratulacji popłynęły od głowy naszego państwa, ale wcześniejszego blamażu w sejmie nie da się już zatuszować. Poseł Petras Gražulis tak się widocznie rozradował swoim ponownym obraniem do parlamentu, że błyskawicznie odezwał się na deklarację Trumpa „o zwycięstwie”. Zarejestrował projekt rezolucji „z życzeniami”, który sejm miałby złożyć na ręce samochwalczego kandydata. „No, bo to przecież pewniak! Śpieszmy się, póki nas nie ubiegli inni!” – miał apelować do kolegów. Premier Słowenii chyba usłyszał te słowa z Litwy, bo wykazał się refleksem i w internecie złożył hołd na ręce jeszcze niezwycięskiego kandydata Republikanów. No, jak widać i słychać, „gražulisów” nie tylko ci u nas nie brakuje…