Więcej

    Bez kategorycznych ocen

    Najgorszy scenariusz się nie sprawdził. Sytuacja ekonomiczna na Litwie jest całkiem dobra. Negatywne skutki pandemii są o wiele mniejsze, niż zakładano, poza tym spadek ekonomiczny okazał się jeden z najniższych w Europie. Straty po drugiej fali zakażeń koronawirusem są mniejsze niż wiosną ub.r.

    Ministerstwo Finansów zakładało, że PKB skurczy się o 1,5 proc. Prognoza Banku Litwy była bardziej pesymistyczna (-2 proc.), natomiast Komisja Europejska wieszczyła nawet -2,2 proc. W rzeczywistości PKB zmniejszył się o zaledwie 0,8 proc. Rosną za to wynagrodzenia. W I kwartale 2021 r. statystyczny mieszkaniec kraju zarabiał o 4,8 proc. więcej niż w tym samym okresie w roku poprzednim. Wzrosty w tym zakresie odnotowały zarówno sektor publiczny (+9,1 proc.), jak i prywatny (+2,1 proc.). Co prawda poluzowanie kwarantanny spowodowało, że ponownie więcej osób z Litwy wyjeżdża, niż na nią wraca. Zdaniem ekspertów może to negatywnie wpłynąć na dalszy rozwój gospodarczy kraju. Tymczasem nie warto na razie doszukiwać się ojców litewskiego sukcesu gospodarczego, ponieważ jeszcze bardzo wiele wyzwań przed nami.

    A ze skutkami pandemicznymi – nie tylko gospodarczymi, lecz także społecznymi i psychologicznymi – Litwa i cały świat będą się zmagały jeszcze przez kilka dobrych lat.
    Nie zgadzam się jednak z ostrą krytyką, zwłaszcza ze strony opozycji, obecnej ekipy rządzącej, która rzekomo nie panuje nad sytuacją. Nie odbieram nikomu jednak prawa do krytyki. Krytykowanie rządzących jest świętym prawem nie tylko opozycji, lecz także całego społeczeństwa obywatelskiego. Z pewnością znajdziemy wiele kontrowersyjnych, nieprzemyślanych czy zwyczajnie zbędnych decyzji obecnej koalicji. Dotyczy to zwłaszcza komunikacji ze społeczeństwem. Z pierwszą falą zakażeń koronawirusem rząd Sauliusa Skvernelisa sprawił się wzorowo. Byliśmy przykładem dla całej Unii Europejskiej. Warto jednak pamiętać, że to właśnie poprzednia ekipa rządząca zwlekała z wprowadzeniem powtórnej kwarantanny, kiedy rozpoczęła się druga fala. I to właśnie rząd Ingridy Šimonytė na początku grudnia ub.r. musiał wprowadzić drakońskie ograniczenia, aby zapanować nad zaistniałą sytuacją. Dziś sytuacja jest całkowicie nowa. Żaden kraj nie znalazł idealnego rozwiązania kryzysu. To, kto podejmował decyzje słuszne i kto działał właściwie, stwierdzimy za kilka lat. Dlatego na razie powstrzymałbym się z kategorycznymi ocenami.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 21(57) 22-28/05/2021