Więcej

    Co mają Rosjanie do matury z języka polskiego?

    Praprzyczyną wielu problemów polskiej edukacji na Litwie jest okupacja rosyjska. Skutkiem tej carskiej był olbrzymi analfabetyzm, skutkiem sowieckiej – wiele bolączek programowych, systemowych czy instytucjonalnych, które nas trapią. Jedną z takich bolączek są urzędnicy Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu RL, którzy – takie odnoszę wrażenie – zwyczajnie sabotują polsko-litewskie porozumienia dotyczące m.in. egzaminu maturalnego z języka polskiego.

    Czynownicy resortu oświaty już bowiem oznajmili, że nie da się wprowadzić egzaminu z języka polskiego na poziomie państwowym w 2022 r. (jak to było uzgadniane i obiecywane), jako jeden z powodów podając… opór Rady Wspólnot Narodowych. Zdrowy psychicznie człowiek zapyta: co mają Rosjanie, Niemcy, Azerowie czy przedstawiciele pozostałych 150 wspólnot do gadania na temat egzaminu z języka polskiego?

    Otóż, według czynowników, są to egzaminy z języków ojczystych, a te należy wdrażać jako wszystkie równocześnie. Albo nie robić nic. Postanowiono więc, by nie robić nic – bohatersko okraszając to hasłami o równości i jedności. Egzamin maturalny, będący zarazem przepustką na studia wyższe, ma za zadanie wykazać stopień znajomości określonego języka przez maturzystę.

    To, czy jest to dla niego język ojczysty, macierzysty, wyuczony jako drugi, czy czwarty – nie ma z punktu widzenia wstępowania na uniwersytet absolutnie żadnego znaczenia. Każdy dodatkowy język, jakim oprócz państwowego posługuje się student, powinien być traktowany jako atut. I na tym należałoby zakończyć wszelkie dyskusje.

    Dzielenie egzaminów maturalnych z języków na ojczyste (przy czym po ujednoliceniu język litewski wszyscy, niezależnie od narodowości, zdają jako „ojczysty”) i obce jest właśnie jednym z reliktów czasu okupacji, który jest, jak widać na opisywanym przykładzie, rzeczą wyjątkowo szkodliwą i utrudniającą życie uczniom. Uniemożliwia się im wykorzystanie zalety znajomości kolejnego języka przy dostawaniu się na studia.

    Na maturze nie może być dzielenia ze względu na „ojczystość” czy „obcość” języka. Ma być egzamin badający poziom jego znajomości i kropka. Czym innym jest program nauczania w szkole – naturalnie, w polskiej szkole język polski powinien, jako ojczysty i obowiązkowy, mieć rozszerzony zakres. Ale na maturze ma to być po prostu język dający dodatkowe punkty na uniwersytet, bez żadnych epitetów. I bez odkładania.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 27(77) 03-09/07/2021