Więcej

    Żarty drogowe się skończyły!

    W zeszłym tygodniu przyszło mi dużo jeździć autem. Dwa razy do Polski tam i z powrotem. Najpierw do Warszawy, a potem na Mazury. Mimo ulewnego deszczu i silnego wiatru na skutek orkanu „Eunice” było o wiele łatwiej jeździć po Polsce (nawet po drogach krajowych czy wojewódzkich) niż po Litwie. Chciałoby się, żeby nasze drogi były takie dobre, jak tam są.

    Przecież nie tak dawno słusznie szczyciliśmy się, że mamy lepsze drogi od wszystkich naszych sąsiadów! Nie dość, że je zaniedbaliśmy, to na domiar złego nowe drogi, skrzyżowania czy obwodnice tworzymy według sowieckich projektów (chlubnym wyjątkiem jest autostrada A5 Maurucie–Mariampol w Via Baltica), przy okazji tworząc takie niebezpieczne i nieefektywne dziwolągi, jak skrzyżowania półbezkolizyjne (Sołtaniszki, Leszczyniaki) czy nadkładanie dodatkowych kilometrów, by tworzyć w miarę bezpieczne skrzyżowanie bez budowania wiaduktów drogowych (Wielkie Sioło/Ogrodniki). Takie rozwiązania nie są ani specjalnie bezpieczne, ani dobre dla środowiska; nie pełnią funkcji rozładowania korków ani skrócenia tras. Co gorsza, dochodzi tzw. humanizacja dróg w najgorszy możliwy sposób – zarówno dla środowiska, jak i dla wilnian – przez generowanie dodatkowych korków: układ ruchu w pętli na wileńskiej Starówce (z mało estetycznymi elementami z betonu), zwężenie wąskich ulic na Nowym Mieście, aby postawić ścieżki rowerowe (z których mało kto korzysta przez pół roku), likwidowanie miejsc parkingowych, stawianie niepotrzebnych świateł sygnalizacyjnych (np. na Karolince), brak sensownej oferty transportu miejskiego (Wilno się zmienia, lecz układ komunikacji miejskiej – nie).

    A co z utrzymaniem dróg w należytej kondycji? W przeciwieństwie do naszych sąsiadów z południa, nasi drogowcy nie czyszczą dróg po sypaniu soli lub piasku, a zaniedbania z lat poprzednich zrobiły swoje. Drogi (nawet te główne!) robią się jak krajobraz księżycowy. Przez sieci społecznościowe przewinęły się filmiki obrazujące kilkanaście aut stojących na poboczu po uszkodzeniu felgi lub zawieszenia na ledwo widocznej wyrwie na wylotówce z Wilna do Trok. Rekonstrukcja ekspresówki Wilno–Kowno niewiele dała. Panuje tam bałagan znakowy (raz mamy znak autostrady, innym razem drogi ekspresowej), a przy ulewnym deszczu robi się tam basen. W Polsce to się zmieniło, bo była prawdziwa wola polityczna, aby postawić na kompetencje, a nie na ideologię. Dopóki u nas tej woli nie będzie, dopóty o dobrej zmianie można tylko pomarzyć.


    Jerry Meijer


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 8(24) 26/02-04/03/2022