Więcej

    Bez paniki w kwestii zboża

    Hałaśliwa historia z ukraińskim zbożem rozwija się swoim tokiem, z biegu wydarzeń wynika jednak, że głodujący nie są w tym przypadku podstawowym problemem. Udział Ukrainy w światowym eksporcie zbóż wynosi 8,9 proc., głównie jest to pszenica i olej słonecznikowy (niebiesko-żółta ukraińska flaga nawiązuje zresztą do tego: niebieski to barwy nieba, żółty – kolor zboża).

    Nie jest jednak tak, że bez ukraińskiego zboża nastąpi klęska głodu na świecie. Około 10 proc. corocznych plonów zbóż i 18 proc. olejów jadalnych idzie na wyrób biopaliwa. Miał rację w 2007 r. Fidel Castro, ostrzegając, że zapasy żywności dla milionów ludzi mogą być zagrożone w razie rozwoju tej produkcji. Jeśli jednak dzisiaj zapowiada się taka tragedia, to nic nie stoi na przeszkodzie zmienić proporcje zużycia produktów rolnych. W ogóle jednak produkcja biopaliw jest coraz bardziej kontrowersyjna. Nie jest tajemnicą, że cały ten proces więcej emituje CO2 do atmosfery, niż zabiera. Aby wyprodukować potrzebne do tego surowce rolne, prowadzony jest wyrąb lasów, szeroko są używane sztuczne nawozy (do których produkcji jest potrzebny gaz ziemny), jest wysokie zużycie chemicznych środków ochrony roślin. Tereny takie są opanowane przez monokultury, które skutecznie zabijają biologiczną różnorodność. A lasy właśnie (te wyrąbane) pochłaniałyby CO2, przy tym w stopniu większym niż inne rośliny. W istocie produkcja biopaliwa to system fiskalno-polityczny mający zadowolić interesy lobby rolniczego w krajach bogatszych, pora więc na dogłębną analizę prowadzonej w głupawy sposób polityki energetycznej.

    A dzisiejsza panika z nadchodzącą rzekomo apokalipsą głodu to czysty interes Rosji – chodzi o rozminowanie ukraińskich portów, zdjęcie sankcji z agresora (który też jest eksporterem zboża), wstrzymanie potencjalnej ukraińskiej ofensywy, aby wykorzystać czas na przeprowadzenie pseudoreferendów na okupowanych terenach. Kto jest głównym odbiorcą ukraińskiego i rosyjskiego zboża? Somalia, Benin, Laos, Egipt, Sudan, Kongo, Senegal, Tanzania. Nie są to gwiazdy demokracji, to systemy raczej dyktatorskie, których władze utrzymują się z rozdawnictwa żywności i które w razie czego mogą poprzeć Rosję w głosowaniu w ONZ. Ta organizacja zaś już dawno utraciła rację bytu. Dzisiaj to instytucja konserwująca stalinowski podział świata i dokładająca wysiłków przede wszystkim w utrzymaniu samej siebie; kraje bandyckie są tam bez zażenowania reprezentowane, zaś organizowanie pomocy dla kogokolwiek to tylko usprawiedliwianie swej egzystencji.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 30 (88) 30/07-05/08/2022