Więcej

    Atak na demokrację czy na rolnictwo?

    Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce ser holenderski stanie się dobrem luksusowym. To logiczna konsekwencja planu, który w czerwcu przedstawiony został przez władze Niderlandów. Program zakłada zmniejszenie o połowę emisji związków azotu w rolnictwie do 2030 r. Z opublikowanej przez rząd „mapy azotowej” wynika, że emisja ma być zredukowana w zależności od poszczególnych obszarów od 12 do 70 proc.

    W praktyce oznacza to konieczność wybicia 30 proc. pogłowia tamtejszego bydła, ponieważ to ono – według klimatologów – wydziela do atmosfery szczególnie dużo gazów, a więc jest odpowiedzialne za globalne ocieplenie. Dla wielu rolników wytrzebienie stad oraz ograniczenie produkcji zwierzęcej oznacza perspektywę radykalnego zubożenia, a nawet bankructwa. Dlatego farmerzy wyjechali traktorami na ulice, by protestować, jednak zostali brutalnie potraktowani przez policjantów, którzy nawet strzelali do protestujących. Większość prasy liberalno-lewicowej potępiła demonstrantów, twierdząc, że ich akcja jest atakiem na demokrację.

    W rzeczywistości hodowcy bydła czują się ofiarami polityki rządu. Premier Mark Rutte obiecał bowiem wdrożyć kilka dużych projektów budowlanych, by zwiększyć liczbę mieszkań na rynku. Ponieważ emisje z rolnictwa i budownictwa są sumowane, tworząc razem jeden pakiet, należało – aby osiągnąć zakładany cel – dokonać redukcji w którejś z obu branż. Wybór padł na rolników, którzy zostali poświęceni na ołtarzu interesu deweloperów. Ci ostatni, dzięki likwidacji farm hodowlanych, otrzymają tanią ziemię pod budowę mieszkań.

    Grunty rzeczywiście mogą być w niskich cenach, ponieważ jeden z rządowych planów przewiduje przymusowe wywłaszczenie rolników, którzy nie będą chcieli wybić bydła. W tym scenariuszu ich ziemie mają zostać przekazane państwu, jednak nie po cenach rynkowych, lecz odgórnie ustalonych przez władze. Nic dziwnego, że hodowcy bydła są wściekli, tym bardziej że w ostatnich latach zainwestowali duże środki, zaciągając nawet kredyty w bankach, by zaopatrzyć się w nowe technologie wychwytujące i redukujące ilość emisji gazów do atmosfery.

    Ich protesty nie odnoszą na razie skutku. Premier Rutte powiedział wprost farmerom, że jeśli chcą przeżyć, to muszą się przekwalifikować. Jeżeli rządowi Holandii uda się przełamać opór niderlandzkich rolników, a przede wszystkim tamtejszego społeczeństwa, to zapewne później przyjdzie kolej na następne kraje.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 29 (85) 23-29/07/2022