Więcej

    Czołg przy katedrze

    Fundamentem wolności jest osobista odpowiedzialność – za siebie, otoczenie bliższe i dalsze, za świat. Dlatego wolność słowa, służąca dążeniu do prawdy, nie mieści w sobie celowego poniżania kogoś czy pochwalania zbrodni, a wolność gospodarcza nie zawiera swobody niepłacenia pracownikom za wykonaną pracę.

    Z tego powodu wolność ma wielu wrogów – zarówno wśród tych, którzy brzydzą się osobistą odpowiedzialnością (wolą, żeby ponosili ją za nich inni), jak i tych, którzy lubią się nażyć kosztem bliźnich. Po latach rosyjskiej okupacji i selekcji negatywnej w społeczeństwie nie było rzeczą oczywistą, że będziemy znów wolni. Jednak w latach 1990 i 1991 nasze elity – zarówno litewskie w ogóle, jak i Polaków na Litwie – stanęły na wysokości zadania i opowiedziały się za wolnością, chociaż rozumiemy, że nie wszystkim było to w smak. Później było już różnie. Dziś przed wileńską bazyliką archikatedralną św. Stanisława Biskupa i św. Władysława można oglądać rosyjski czołg (dokładniej to transporter opancerzony, ale skoro filadelfiusze z mediów już go nazwali czołgiem…).

    Z tychże rosyjskich dokumentów i wypowiedzi władz onego państwa wiemy, że planowo ten pojazd miał przyjechać do Wilna w postaci niespalonej. Jak taki przyjazd mógłby wyglądać – u nas mogliśmy się przekonać 13 stycznia 1991 r., a na Ukrainie się przekonują teraz. Zamierzeniem pokazywania takich pojazdów w europejskich stolicach było właśnie umożliwienie ludziom zobaczenia z bliska zarówno koszmaru wojny, jak i docenienia, że dzieje się ona gdzieś indziej, a nie w ich progach. Niestety, w tym kontekście nasze obecne władze nie dorosły do powagi chwili. Z jednej strony „czołg” stał się miejscem spotkań tęskniącego za rosyjską okupacją betonu, zaś z drugiej – miejscem happeningów nieodpowiedzialnych działaczy, którzy urządzają sobie stamtąd transmisje wideo, przy okazji promujące prorosyjskich wynurzeńców, co zapewnia im reklamę, o jakiej mogliby tylko pomarzyć.

    Kiedy robi taką transmisję doradca mera Wilna Karolis Žukauskas z kolegą, który przy użyciu tychże rosyjskich przekleństw lży oponentów – nie jest to ani fajne, ani mieszczące się w granicach jakiejkolwiek wolności. Władza nie ma prawa się tak wobec obywatela zachowywać, a doradca mera jest władzy przedstawicielem, niezależnie od tego, za kogo by się uważał – a jego zachowanie jest tak samo antyspołeczne, jak tych wszystkich tragarzy goździków, których tak wyszydza.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10(29) 11-17/03/2023