Więcej

    Moskiewska etyka

    Minęło już dziewięć lat od zestrzelenia przez rosyjskich siepaczy samolotu MH17 nad okupowanym przez nich Donbasem. Zginęło 283 pasażerów i 15 członków załogi, nikt nie przeżył. Uznaje się to za zestrzelenie samolotu pasażerskiego, które przyniosło najwięcej ofiar śmiertelnych w historii.

    I mimo iż strona rosyjska w sposób dla siebie typowy mataczyła i utrudniała śledczym wyjaśnienie tej zbrodni, wiadomo o niej niemało. Wiadomo, że do zestrzelenia samolotu użyto rosyjskiej rakiety Buk, wystrzelonej z wyrzutni należącej do rosyjskiej 53. brygady rakiet przeciwpowietrznych, której rosyjski prezydent za zasługi w inwazji na Ukrainę nadał tytuł „gwardziejskiej”. Wiadomo, którzy rosyjscy generałowie jakie wydawali rozkazy. Wiadomo, że 193 zamordowanych pasażerów było obywatelami Holandii, na pokładzie byli także Niemcy i Belgowie. A mimo to Niemcy, Holandia i Belgia dalej forsowały chorą politykę uzależniania Europy od rosyjskich surowców, dążyły do finansowania rosyjskiej machiny wojennej przez lukratywne kontrakty i inne mord streamy.

    Na Zachodzie funkcjonuje szczególna forma rasizmu w stosunku do rosyjskich realiów. Mit „szlachetnego dzikusa”.

    I doprowadziły do Buczy, Irpienia, Borodzianki, katowni w Chersoniu, wydarzenia tamy kachowskiej – zbrodni, o których także mnóstwo ślepców woli udawać, że o nich nie wie, albo oskarżać obłudnie stronę ukraińską. 29 lipca mija rok od momentu, kiedy rosyjscy okupanci zamknęli jeńców wojennych w baraku i spalili większość żywcem podczas snu. I znów ślepcy udają, że nic nie wiedzą, a głupcy tłumaczą, że to Ukraińcy strzelili himarsem… Tylko czemu wówczas rosyjscy nadzorcy nie dopuszczali medyków do tych, którzy przeżyli wybuch? Dlaczego nie dopuszczają komisji ONZ? Dlaczego nie pozwalają ocalonym na kontakt z rodzinami? Na Zachodzie funkcjonuje szczególna forma rasizmu w stosunku do rosyjskich realiów. Mit „szlachetnego dzikusa”, niezepsutego zachodnią cywilizacją, niezdolnego do zła – a cokolwiek złego zrobi, to nie jego wina, to wina okoliczności albo wypadek przy pracy. Zaślepienie na rosyjskie zło wynika właśnie z takiego rasizmu. I jest odporne na fakty, nawet na to, co mówią sami rosyjscy ludzie – zaczynając od najniższych kreatur, jak hiwi, motoroła czy władlen tatarskij, a kończąc na samym rosyjskim prezydencie – że czynienie zbrodni to nie jest żaden wypadek przy pracy, tylko cel istnienia rosyjskiej państwowości, może nawet cel główny i podstawowy. I czas najwyższy odejść od rasistowskiego mitu „szlachetnego dzikusa” – i zaakceptować prawdziwą rzeczywistość rosyjskiej etyki.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 29 (84) 22-28/07/2023