Wyszło na jaw, że imperium szczycące się posiadaniem „drugiej armii świata” musi zabiegać o pomoc w postaci broni i amunicji od jednego z najbiedniejszych i zagrożonych głodem państw naszego globu. Znaleźli się jednak w Rosji komentatorzy, którzy przyjęli to wydarzenie z radością, rozpływając się z zachwytu nad dyktaturą dynastii Kimów. Jednym z nich jest wpływowy pisarz i publicysta (niegdyś komunistyczny, dziś nacjonalistyczny) Aleksander Prochanow. Nie ukrywa on swego podziwu dla Korei Północnej, która – w odróżnieniu od Związku Sowieckiego – nie uległa Ameryce i zachowała swój ustrój. Jak pisze: „Rosja pokornie legła pod żelazną stopą Ameryki. Wszystkie narody świata skuliły się i ukorzyły się pod tą piętą. I tylko Korea Północna, która zacisnęła pasa i zamieniła swój naród w jeden batalion obronny, nie podporządkowała się hegemonowi”. Prochanow zauważa, iż nieugięta postawa Pjongjangu została w końcu doceniona w Moskwie.
Rosyjskiemu pisarzowi imponuje kult Kim Ir Sena i przekształcenie Korei Północnej w militarną twierdzę.
Pisarz wspomina, że przez lata ambasadę północnokoreańską odwiedzała podczas świąt narodowych jedynie „nieliczna garstka rosyjskich wyznawców Dżucze”, teraz zaś ta sama placówka podczas uroczystości państwowych oblegana jest przez rzesze notabli, dyplomatów, oficerów i urzędników. „Stoją z szacunkiem, słuchają hymnu narodowego Korei Północnej i świętują na cześć towarzysza Kim Ir Sena” – entuzjazmuje się Prochanow, któremu imponuje kult jednostki oraz przekształcenie państwa w jedną wielką twierdzę militarną, nawet kosztem zaciskania pasa, czyli głodzenia własnego narodu. Pisarz nie miałby też nic przeciwko temu, by w Donbasie przeciw Ukraińcom walczył północnokoreański korpus imienia Kim Ir Sena. Nieprzypadkowo swój tekst opatrzył mottem z poematu Aleksandra Błoka „Scytowie”: „Miliony – was. Nas – mrowie, mrowie, mrowie. Spróbujcie, zmierzcie wy się z nami! Tak, my – Azjaci! my – dzicy Scytowie. Z pożądliwymi skośnymi oczami!”. Prochanow daje w ten sposób do zrozumienia, iż czuje przynależność do tej samej azjatyckiej wspólnoty, której reprezentantami są komuniści z Pjongjangu, głoszący, że „myśl Dżucze opiera się na filozoficznej zasadzie, iż człowiek jest panem wszystkiego i o wszystkim decyduje”. Oczywiście jeden człowiek: w Korei Północnej – Kim Dzon Un, w Rosji – Władimir Putin.
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 33 (95) 19-25/08/2023