Więcej

    A co jeśli znowu Trump?

    ohn Bolton, były doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, w niedawnej wypowiedzi przytoczył ponurą wizję: gdyby Trump był nadal prezydentem, Rosjanie mogliby już być w Kijowie, a USA – poza NATO.

    Nie wygląda, żeby to było dalekie od prawdy, Bolton był kluczową postacią w administracji prezydenta i zna go bardzo dobrze. Nie jest tajemnicą, że Trump niewiele wiedział o geopolityce, gdy obejmował urząd w 2017 r., i niewiele się nauczył podczas swojej kadencji. Dla niego zasady polityki zagranicznej i subtelności racji stanu zawsze były terra incognita, relacje z innymi państwami postrzegał jako stosunki osobiste pomiędzy nim a innymi przywódcami, najlepiej autorytarnymi. Słynne były jego spotkania z Kim Dzong Unem, które oprócz sensacyjnej otoczki zakończyły się niczym. Kim nadal odpala jedną strategiczną rakietę po drugiej (co prawda zwykle ma jedyną do odpalenia, seryjnej produkcji nie ma). Niedawno z aprobatą wypowiedział się o prezydencie Chin Xi Jinpingu, nazywając go inteligentnym, błyskotliwym i w dodatku rządzącym żelazną ręką krajem mającym 1,4 mld mieszkańców. Skądinąd wiadomo, że i Putin dla niego stanowi autorytet, szczególnie z powodu traktowania własnych obywateli jako stada baranów.

    Trump podziwia władzę absolutną, widać, że boli go niemożliwość osiągnięcia czegoś takiego w USA

    Trump podziwia władzę jako zjawisko, władzę absolutną tym bardziej, widać, że boli go niemożliwość osiągnięcia czegoś takiego w USA. Znane także jest jego niedawne powiedzenie o tym, że gdyby był prezydentem, to mógłby zakończyć wojnę na Ukrainie w jeden dzień (godząc się na warunki Putina, jak można się domyślić). Gdyby tak się stało, następnym krajem do dokonania agresji byłaby możliwie Litwa (i inne kraje bałtyckie). Co byłoby wtedy, nietrudno sobie wyobrazić… Na dodatek przebąkiwania o wyjściu USA z NATO nie można nazwać inaczej niż perspektywą pozostawienia krajów Europy na pastwę rozszalałych orków z Imperium Zła. Wiadomo, że Ameryka stanowi 80 proc. potencjału sojuszu i jej brak jest nie do uzupełnienia. Otóż taki zadufany w sobie, chełpliwy ignorant ma zamiar zostać następnym prezydentem najsilniejszego państwa na świecie, w dodatku procesy sądowe, które dziwnym trafem rozkręcają się już podczas kampanii prezydenckiej, dodają mu zwolenników. Pozostaje mieć nadzieję, że po prostu nie wygra. I jeszcze jedno – u nas, na Litwie, była dość duża rzesza wielbicieli Trumpa, którzy w mediach i na ulicach z pianą na ustach darli się, jaki to byczy facet. Ciekawe, czy dzisiaj mają takie samo zdanie?


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 33 (95) 19-25/08/2023