Nie ma co ukrywać, obchody Święta Niepodległości RP wychodzą nam, Polakom, różnie. Okazja bez wątpienia wielce radosna, ale cóż z tego, jak za oknem szaro, buro i ponuro, że psa by człowiek nie wygonił.
Pogoda bardziej zachęca do spędzenia wolnego jesiennego dnia w domu, przy kominku, z kubkiem dobrej herbaty niż świętowania na zewnątrz. Zwłaszcza że tam też jedni chcieliby maszerować z balonikami i watą cukrową, a drudzy wolą race i głośne okrzyki. Nigdy więc nie wiadomo, czy coś nie spadnie na głowę albo gdzieś obok nie wybuchnie petarda.
W coraz bardziej spolaryzowanym świecie coraz trudniej znaleźć sposób, który by wszystkich zadowolił. A szkoda, bo tak naprawdę przecież wszyscy cieszymy się z tego, że 106 lat temu, po 123 latach zaborów, Polska wróciła na mapę świata. Wszyscy chcemy, by rozwijała się jak najlepiej. Czemu więc chociaż raz w roku wszyscy wspólnie nie możemy zamanifestować radości? Tylko dlatego, że różnie rozumiemy to, co dla Ojczyzny jest najlepsze? Przecież jest to w demokracji czymś zupełnie normalnym i w gruncie rzeczy zdrowym. Tak trudno ten jeden raz wznieść się ponad podziałami?
Na szczęście są też pozytywne przykłady. W jakże bliskim Wilnu Gdańsku 11 listopada już po raz 22. przejdzie ulicami Parada Niepodległości. Barwny korowód, który – co chyba najważniejsze – jest inicjatywą oddolną. Jego pomysłodawcami są społecznicy ze Stowarzyszenia SUM, czyli Społecznego Urzędu Miasta. „Paradę tworzymy my wszyscy: mieszkańcy, stowarzyszenia, szkoły, kluby, organizacje, grupy znajomych. Parada jest piękna, dlatego że jest nasza, wspólna, współtworzona przez nas. W Gdańsku staramy się zawsze, aby te obchody były radosne, ale też i podniosłe, z patriotycznym charakterem” – mówiła Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, na konferencji prasowej poświęconej programowi tegorocznych obchodów święta.
„Moglibyśmy w tym czasie wyjechać na grzyby, ale to jest ważne przeżycie wspólnotowe, żeby zobaczyć, jak bardzo różny jest Gdańsk. W naszej paradzie idą przedstawiciele bardzo różnych stowarzyszeń i grup oraz nowi mieszkańcy miasta. Robimy to po to, żeby wspólnie pokazać, że potrafimy się troszczyć o Polskę. Najważniejsza refleksja, która płynie z 11 listopada, jest taka, że wszystko jest w naszych rękach” – dodała prezydent.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Stare powiedzenie nie jest dziś ani trochę mniej aktualne. Tylko czy my, a nawet szerzej, świat, chcemy być mądrzy jego mądrością?
Czytaj więcej: Historia obchodów 11 listopada
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 42 (126) 09-15/11/2024